George B. Stanley

Zabójstwo podczas burzy - z cyklu opowiadania kryminalne

Zabójstwo podczas burzy - z cyklu opowiadania kryminalne
George B. Stanley

Wiosenna burza była bardzo gwałtowna. Lało tak, że gdy radiowóz zatrzymał się przed domem na Winchley Road, postanowiłem nie wysiadać, aby nie ryzykować całkowitego przemoczenia, mimo że do przejścia miałem zaledwie kilkanaście jardów.

Za to przez mokre od deszczu szyby mogłem podziwiać zaparkowanego przed bramą ciemnowiśniowego Bentleya Continental GT Speed. Sześciolitrowy silnik o mocy ponad 600 koni, prędkość maksymalna powyżej 300 kilometrów na godzinę - nawet nie próbowałem się zastanawiać, ile rocznych pensji musiałbym poświęcić na jego kupno.

Jak już przestało padać, nie mogłem sobie odmówić przyjrzenia mu się z bliska. Samochód wyglądał imponująco. Przy okazji zwróciłem uwagę, że pod nim było sucho.

W holu domu spotkałem wychodzącego właśnie policyjnego patologa. - Coś wiadomo? - spytałem.

- Owszem. Że w sypialni leży młoda kobieta, która jest martwa.

- No, to już jest coś. A dlaczego ona jest martwa, ta kobieta?

Patolog lekko się uśmiechnął. - Bo ją ktoś udusił.

- Ciekawe dlaczego. Może to zła kobieta była?

- A to już pana zadanie - doktor chwycił za klamkę. - A gdyby mnie pan zapytał kiedy to się stało, odpowiedziałbym, że całkiem niedawno, może nawet godzinę temu.

Właściciel domu, Christian Walhberger, czekał w salonie na parterze, nerwowo kiwając się i zaciągając się papierosem.

- To pan odkrył zwłoki?

Mężczyzna pokiwał głową. - Przyjechałem do domu jak jeszcze lało i grzmiało, z Sophie byliśmy umówieni, że pójdziemy na obiad, ale wołałem, że jestem, a ona nie odpowiadała, więc zacząłem jej szukać po domu no i… - załamał mu się głos - …znalazłem ją w sypialni na łóżku. Najpierw myślałem, że śpi, więc chciałem ją obudzić, ale jak ją dotknąłem, nie ruszała się. Pomyślałem, że może zemdlała, więc chciałem ją ratować, ale zdałem sobie sprawę, że nie oddycha. A jak zobaczyłem ten pasek…

- Jaki pasek? - przerwałem.

- Od sukienki, którą miała na sobie.

- I ten pasek tak pana zaskoczył?

Wahlberger westchnął. - Przecież powiedziałem, że zauważyłem, że Sophie nie oddycha, no i to sobie skojarzyłem z paskiem i zaraz zadzwoniłem po policję.

- Czy widział pan kogoś podejrzanego kręcącego się po okolicy? - spytałem.

- Nie. To znaczy… - zawahał się.

- Tak?

- Jak skręcałem tu w moją ulicę, z przeciwnej strony szybko jechał taki granatowy mercedes CLS…

- …no to chyba nie jest nic nadzwyczajnego na tym osiedlu - powiedziałem z przekąsem w głosie, którego nie udało mi się ukryć.

- Pewnie nie, ale wiem, że takim wozem jeździ Jake Robson.

- Ten aktor, co grał z pańską żoną w filmie…

- Tak, ten sam. Niektórzy nawet mówią, że… - Wahlberger zawiesił głos.

- Policja nie zajmuje się plotkami - przerwałem. - Rozpoznałby pan kierowcę tego mercedesa?

Pokręcił głową. - Niestety nie. Jechał samochodem zbyt szybko, a poza tym strasznie lało.

Spojrzałem bacznie na Wahlbergera. - Mam nieodparte wrażenie, że pan kłamie, a to może oznaczać, że to pan udusił żonę paskiem.

- Pan oczywiście żartuje?

- Oczywiście, że nie. Zapewniam pana, że w takich sytuacjach nie jest mi do żartów.

- To dlaczego…

- No właśnie - dlaczego pan kłamie mówiąc, że przyjechał do domu podczas burzy? Gdyby tak było, pod pana samochodem byłoby mokro. Przyjechał pan zapewne jeszcze przed deszczem, udusił żonę, a potem postanowił zrzucić winę na Robsona.

Wahlberger usiłował coś powiedzieć, ale nie dopuściłem go do głosu. - Poza tym skoro próbował pan ratować żonę, dlaczego nie zadzwonił pan najpierw po pogotowie, lecz od razu po policję?

George B. Stanley

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.