Agnieszka Jędrzejczak

Szpital wstrzymał przyjęcia. Pacjenci zakażeni bakterią

Szpital wstrzymał przyjęcia. Pacjenci zakażeni bakterią Fot. Sławomir Seidler
Agnieszka Jędrzejczak

W szpitalu im. WAM przy ul. Żeromskiego w Łodzi do niedzieli wstrzymano przyjęcia planowe na ortopedii. Dwoje pacjentów ma bakterię.

Kobieta i mężczyzna, którzy leżeli na oddziale ortopedycznym (czwarte piętro) w tzw. dużej jego części, jest zakażonych Clostridium difficile. To bakteria jelitowa, która wywołuje biegunkę i z łatwością może przenieść się na innych pacjentów. Chorzy zostali odizolowani, a ta część oddziału, w którym leżeli - musi przejść dezynfekcję. Dyrekcja szpitala wstrzymała planowe przyjęcia pacjentów do tej części łódzkiej ortopedii.

- U dwóch pacjentów stwierdzono biegunkę, a badania laboratoryjne potwierdziły obecność bakterii. Podjęliśmy działania, które polegają na odizolowaniu tzw. dużej strony oddziału, czyli tej, gdzie wykonywane są większe zabiegi. Pozostała część ortopedii funkcjonuje normalnie - mówi Jacek Dudek z Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego im. WAM w Łodzi.

Z naszych informacji wynika, że jedna pacjentka przyjechała do szpitala z niewyleczoną bakterią i zakaziła innego chorego.

Pacjenci zostali odizolowani, będą też wypisywani sukcesywnie do domu, jeśli pozwala na to ich stan zdrowia. Chodzi o to, by ta „zakażona” część ortopedii w WAM-ie została pusta i można było przeprowadzić w niej dezynfekcję.

Planowe przyjęcia pacjentów, a tym samym ich poważne zabiegi, zostały wstrzymane do niedzieli. To czas, jakiego potrzeba na oczyszczenie oddziału i zapewnienie bezpieczeństwa pacjentom oraz personelowi, by bakteria nie rozprzestrzeniła się po całym szpitalu. - W poniedziałek cały oddział będzie normalnie funkcjonował - zapewnił nas wczoraj Jacek Dudek.

Dyrekcja szpitala uspokaja także, że praca w placówce z powodu bakterii nie została sparaliżowana i jeśli ktoś potrzebuje pomocy, z pewnością ją otrzyma, także na ortopedii. Działania szpitala nadzoruje łódzki sanepid, który dostał zgłoszenie o podejrzeniu ogniska bakterii.

- Szpital postępuje zgodnie z procedurami, pododdział zostanie poddany dekontaminacji - potwierdza Zbigniew Solarz, rzecznik Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Łodzi.

Problem jednak jest o wiele poważniejszy, bo w ostatnim czasie pacjentów zakażonych laseczkami bakterii Clostridium jest więcej. Właściwie nie ma dnia, by łódzki szpital zakaźny im. Biegańskiego nie przyjmował takiego chorego, bo to tam trafiają oni na leczenie.

- To jest niestety bardzo często bezmyślny efekt antybiotykoterapii - mówi dr Piotr Krawczyk, zakaźnik ze szpitala im. Biegańskiego w Łodzi. - Bakteria produkuje własną toksynę wydzielającą duże ilości wody, dlatego u chorego występują tzw. wodniste stolce. Biegunka powoduje zaburzenia elektrolitowe, które mają wpływ na czynność serca. Młode osoby mogą to przejść lekko, ale dla tych obciążonych chorobami problem jest poważniejszy - dodaje lekarz.

Antybiotyki, którymi dziś leczymy nawet grypę, niszczą w organizmie fizjologiczną florę jelitową, a tym samym powodują namnażanie tej bakterii. I choć lekarze razem z lekami przepisują osłonowo probiotyki, rzadko kto je wykupuje w aptece. A to błąd, bo one mają sprawić, by prawidłowa flora nie została zaburzona.

- Leczenie bakterii jest długotrwałe i wielotygodniowe z prawdopodobieństwem nawrotu. Jeśli pacjent już raz chorował, przy następnej antybiotykoterapii bakteria może znów powrócić - ostrzega dr Piotr Krawczyk.

Bakteria przenosi się tzw. drogą brudnych rąk, więc bardzo łatwo można nią się zakazić. Leczenie jest bardzo drogie, leki kosztują nawet kilkaset złotych.

Agnieszka Jędrzejczak

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.