Słynny flecista i jego miłość do… majsterkowania

Czytaj dalej
Mateusz Bolechowski

Słynny flecista i jego miłość do… majsterkowania

Mateusz Bolechowski

Rozmowa z Łukaszem Długoszem, skarżyszczaninem, jednym z najlepszych flecistów na świecie

Znów odwiedził pan region świętokrzyski
Tak, w Skarżysku byłem u rodziców, poza tym z żoną Agatą zagraliśmy koncert d-moll Franciszka Dopplera na dwa flety i orkiestrę w Filharmonii Świętokrzyskiej.

Dość często gra pan muzykę tego kompozytora.
Tak. Bardzo lubię wirtuozowską i romantyczną muzykę Dopplera. Partie solowe w jego utworach obfitują w bogactwo pięknych tematów melodycznych, które przeplatane są wirtuozowskimi frazami. Staram się promować jego muzykę na całym świecie, bo Doppler to polski kompozytor, pochodzący z Lwowa i był jeden z największych polskich mistrzów fletu o renomie międzynarodowej. Poza tym, polskich koncertów podwójnych na dwa flet nie ma tak wiele, a ten należy do moich ulubionych i jest bardzo wymagający technicznie, również w partiach orkiestrowych. Jeśli tylko mam okazję, prezentuję publiczności dorobek polskich kompozytorów. A mamy się czym pochwalić.

Występowanie na scenie z żoną ma więcej plusów czy minusów?
Lubimy grać razem. To o tyle komfortowa sytuacja, że podróżujemy razem z dziećmi. Niebawem lecimy na trzy tygodnie do Chin - będziemy tam koncertować i prowadzić kursy mistrzowskie. Oczywiście poza sceną nie ma miejsca na bycie solistami. Obowiązkami trzeba się dzielić po równo.

No właśnie - w domu. U państwa panuje w nim muzyka?

Tak, ale nie tylko. Uwielbiam pracować w ogrodzie. Nieład w nim bardziej mnie irytuje, niż nieporządek w domu - żona często się z tego śmieje. Chętnie wykonuję drobne prace remontowe, lubię majsterkowanie. Niestety, kształcąc muzycznie, uczono nas perfekcjonizmu i chyba jesteśmy nim skażeni także w codziennym życiu.

Dużo pan koncertuje? Jak to pogodzić z życiem rodzinnym?

Mam już zabukowane występy do początku 2019 roku. Staram się nie brać na siebie więcej zobowiązań, niż jestem w stanie podołać. Mam małe dzieci i rodzina jest na pierwszym miejscu.

Chciałby pan, żeby jak rodzice zostały muzykami?

Ten zawód, nawet, jeśli jest się w gronie najlepszych, nie daje gwarancji dobrej, stabilnej pracy. To trudny kawałek chleba. Pewnie w muzyce rozrywkowej jest trochę łatwiej. Muzyka klasyczna wymaga ogromu pracy i solidnego wykształcenia w najlepszych ośrodkach muzycznych. Koncert jest etapem finałowym lat edukacji w której nie ma drogi na skróty. Nie jestem pewien, czy chciałbym, żeby nasze dzieci pracowały tak ciężko jak my, choć nie znam zawodu, który nie byłby okupiony ciężką pracą i wytrwałością.

Niedawno ukazała się płyta Pana i żony.
Tak, nosi tytuł "Flute Reflections". Nagraliśmy ją dla firmy DUX z Filharmonią Kameralną im. Witolda Lutosławskiego w Łomży. Są na niej utwory Antonio Vivaldiego, Hectora Berlioza i Janusza Bieleckiego. To miła dla ucha muzyka.

Teraz komponuje się rzeczy, których zwykły człowiek czę-sto nie jest w stanie słuchać.
To jest muzyka naszych czasów, choć pojawiają się już tendencje do powrotu linii melodycznej.

Ta współczesna nie jest zbyt piękna
Jest jak życie, a ono też nie bywa zawsze piękne i przewidujące….. Muzyka współczesna to wyraz wolności kompozytora. Polscy twórcy w tej dziedzinie są wybitni. Ja akurat obecną muzykę lubię i rozumiem. Daje artyście wolność i ogromne możliwości interpretacji.

Byli by w stanie skomponować coś wpadającego w ucho, jak Mozart czy Dvorak?
Oczywiście, ale nie chcą wracać do tego, co już było. Chcą odkrywać w muzyce nowe przestrzenie, rzeczy, szukają swoich kierunków. Sądzę, że twórczość dzisiejszych kompozytorów można będzie oceniać za dwa pokolenia.

Mateusz Bolechowski

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.