Małgorzata Oberlan

Skandal na pogrzebie najstarszego Polaka. Sąd: 5 tys. zł za krzywdę wystarczy

Skandal na pogrzebie najstarszego Polaka. Sąd: 5 tys. zł za krzywdę wystarczy Fot. Szymon Zdziebło dla KPUM
Małgorzata Oberlan

Pogrzeb 108-letniego Jerzego Żurka w Czarnowie pod Toruniem odbił się szerokim echem w kraju. Na cmentarz przywieziono w trumnie inne zwłoki. Sąd uznał, że 5 tys. zł zadośćuczynienia wystarczy...

Ciekawe i obfite w wydarzenia miał życie Józef Żurek. Uznawany za najstarszego Polaka i takiegoż kombatanta dożył 108 lat. Zmobilizowany w sierpniu 1939 r. w szeregach czwartej toruńskiej dywizji piechoty uczestniczył w kampanii wrześniowej. Jako żołnierz trafił do niemieckiej niewoli, w konsekwencji czego został robotnikiem przymusowym. Po wojnie wrócił do domu, a w 1978 roku przeszedł na emeryturę. Marszałek województwa kujawsko-pomorskiego przyznał mu najwyższe wojewódzkie odznaczenie, Medal Unitas Durat Palatinatus Cuiaviano-Pomeraniensis.

Pogrzeb Jerzego Żurka nie był ceremonią prywatną. 108-latka z honorami postanowili pożegnać nie tylko bliscy i mieszkańcy Czarnowa pod Toruniem, ale i władze regionu, gminy, wojska. Niestety, doszło do skandalu...

Inny zmarły, bez nogi...

Senior zmarł w toruńskim szpitalu w marcu 2018 roku wskutek powikłań pooperacyjnych. Organizacją jego pogrzebu zajęła się pani Malwina z mężem - najbliższe mu osoby. Pani Malwina (imię na jej prośbę zostało przez nas zmienione) była siostrzenicą żony pana Józefa i od dwudziestu lat opiekowała się wujem. Jeszcze za życia obiecała mu, że pogrzeb będzie miał spokojny...

22 marca 2018 roku w Czarnowie spokojnie jednak nie było. Kwadrans przed godziną 11.00 karawan zakładu pogrzebowego przyjechał do kaplicy z trumną. W tym czasie nie było jeszcze tam nikogo z żałobników. Tuż przed godz. 11.00 pojawił się kościelny i otworzył kaplicę.

Po wniesieniu trumny do środka kościelny wraz z siostrzeńcem zmarłego uchylili wieko trumny i... Okazało się, że leży w niej ktoś zupełnie inny. Były to zwłoki starszego mężczyzny po amputacji nogi.

Alarm! Szybka zamiana

Zakład pogrzebowy natychmiast zabrał trumnę i ruszył w drogę powrotną do Torunia. Zaalarmowany kierownik prosektorium, który wydał zwłoki, zgłosił sprawę swojemu szefowi - dyrektorowi Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Toruniu.

O godzinie 11.50 karawan pogrzebowy pojawił się znów w Czarnowie, tym razem już z ciałem Józefa Żurka. Różaniec w tym czasie odmawiano w kaplicy bez trumny. Pogrzeb odbył się z opóźnieniem i w atmosferze skandalu.

Skandal na pogrzebie najstarszego Polaka. Sąd: 5 tys. zł za krzywdę wystarczy

Policja: nie było przestępstwa

Nie dało się bolesnej pomyłki utrzymać w tajemnicy. Do pani Malwiny, jako organizatorki pogrzebu, zaczęli podchodzić z pytaniami zaniepokojeni zwłoką oficjele. Gdy powód opóźnienie się wydał, gruchnęło. „Skandal na pogrzebie najstarszego Polaka”, „Pomylili ciała” - donosiły ogólnopolskie media.

Pod nadzorem prokuratury dochodzenie wszczęła Komenda Miejska Policji w Toruniu. I dość szybko je zakończyła.

- Policjanci nie dopatrzyli się przestępstwa w postaci znieważenia zwłok - przekazała dziennikarzom Wioletta Dąbrowska, rzeczniczka toruńskiej policji.

Dodając, że decyzję co do ciągu dalszego podejmie standardowo prokuratura. I podjęła: postępowanie zostało umorzone.

Rodzina zmarłego, która sama zawiadomiła o koszmarnej pomyłce policję, była rozczarowana. Pani Malwina zdecydowała się jednak dochodzić satysfakcji na drodze sądowej - cywilnej.

Zawinił szef prosektorium

Ponieważ cudze zwłoki wydał zakładowi pogrzebowemu kierownik szpitalnego prosektorium, pani Malwina pozwała Wojewódzki Szpital Zespolony w Toruniu. Za krzywdę, wstyd i ból domagała się 50 tysięcy zł zadośćuczynienia. Przyznano jej zaledwie 10 procent tej kwoty, z czym się absolutnie nie zgadza (o tym dalej), ale za sprawą sądowego procesu ustalono przynajmniej, co się dokładnie wydarzyło.

Sprawą zajmował się I Wydział Cywilny Sadu Rejonowego w Toruniu. Tutaj potwierdzono, głównie na podstawie zeznań świadków, że do smutnej pomyłki doszło z winy kierownika prosektorium.

„22 marca 2018 roku w prosektorium znajdowało się ciało J. Ż. oraz zwłoki innego mężczyzny. Ciała te znajdowały się na osobnych wózkach transportowych, a każde z nich na ręce i nodze posiadało opaski informacyjne zawierające dane zmarłych osób, to jest ich imię, nazwisko, nr PESEL oraz datę śmierci. K. S. - kierownik prosektorium - przygotowywał obydwa ciała do pochówku. Nie sprawdził ich tożsamości na opaskach, a jedynie kierując się wyglądem obu ciał, ciało mężczyzny z amputowaną nogą, które wyglądało wizualnie na starsze, ubrał w strój przygotowany przez rodzinę i przekazał je pracownikom zakładu pogrzebowego” - odnotował sąd.

„Przepraszam” dla bliskich

Kierownik prosektorium złożył kondolencje rodzinie zmarłego 108-latka i przeprosił. Czy to jednak wystarczy?

Jak ustaliła sędzia Magdalena Glinkiewicz, postępowanie kierownika prosektorium było niezgodne ze szpitalną procedurą postępowania w przypadku zgonu pacjenta.

- Do wydania ciała zmarłego przez pracownika prosektorium powinno dojść po uprzednio przeprowadzonej identyfikacji przez rodzinę - zaznaczyła sędzia w uzasadnieniu wyroku.

Co istotne w tej sprawie, rodzina Jerzego Żurka nie była wzywana do przeprowadzenia takiej identyfikacji i nie zdawała sobie sprawy z takiej konieczności.

Co czuła rodzina?

To oczywiste, że każdy chce swoich bliskich żegnać godnie. Jeszcze większą odpowiedzialność czują rodziny organizujące pogrzeby osób publicznych. Tak było tym przypadku. Pani Malwina wiedziała, że jej wuja pożegnać chcą przedstawiciele władz samorządowych i wojskowych; że zainteresowane są tym media.

„Jako organizator pogrzebu miała poczucie winy za zaniedbania, do których doszło na pogrzebie wuja. Czuła, że go zawiodła, nie zapewniając mu godnego pożegnania. Przygnębiał ją fakt, że w jej poczuciu, w wyniku zamiany ciał, na drugi plan zeszły zasługi wuja. Temat ten pojawił się w mediach, na pierwszych stronach gazet” - odnotowano w toku sądowego procesu.

Symboliczna kwota za ból

Sędzia Magdalena Glinkiewicz nie przyznała pani Malwinie 50 tysięcy zł zadośćuczynienia. Owszem, uznała że dobra osobiste powódki w postaci zakłócenia prawa do spokojnego kultu zmarłego zostały naruszone, ale wynagrodziła je kwotą tylko 5 tysięcy zł.

Jakie okoliczności ważył sąd? To, że zamienione zwłoki w trumnie widziały „tylko dwie osoby” - miało w sprawie znaczenie, ale nie decydujące. Istotnym okazało się to, że pani Malwina pozbierała się psychicznie po traumie ze wsparciem rodziny, otrzymała przeprosiny z prosektorium i zakładu pogrzebowego, a koszmarną pomyłkę szybko naprawiono. Prawo do spokojnego kultu po bliskiej zmarłej osobie zostało naruszone, ale nie drastycznie - w ocenie sądu.

„Z tych też względów, mając na uwadze rozmiar cierpień psychicznych powódki oraz jej sytuację życiową, sąd stanął na stanowisku, że wymóg odpowiedniego zadośćuczynienia w stosunku do niej powinna spełnić kwota 5000 zł” - czytamy w uzasadnieniu wyroku, który opublikowano na Portalu Orzeczeń Sądu Rejonowego w Toruniu.

Wiadomo, że pani Malwina orzeczenia nie zaakceptowała i wniosła apelację.

PS Imię powódki zmienione.

Małgorzata Oberlan

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.