Bohdan Dmochowski

Rękopis znaleziony w Grand Hotelu

Rękopis znaleziony w Grand Hotelu Fot. Paweł Łacheta
Bohdan Dmochowski

Po wojnie, aż do lat 80., wszystkie pokoje i apartamenty Grand Hotelu zawsze były zajęte. Obowiązywała rezerwacja. Do dziś tylko część wnętrz została odnowiona. Wiele hotelowych pomieszczeń po prostu wyłączono z eksploatacji...

Rok 1958. Student łódzkiej szkoły filmowej, Janusz Majewski, reżyseruje na zaliczenie absolutorium w sali „Malinowa” łódzkiego Grand Hotelu groteskową etiudę filmową „Rondo”.

Przypomnienie po 60. latach faktu wykorzystywania przez filmowców wnętrz Grand Hotelu nie jest przypadkowe. Oto dyrektor obiektu Iga Gotfryd znalazła w zakamarkach odręcznie sporządzony zarys scenariusza „Ronda”.

Znalezisko przejął absolwent filmówki, jazzman Andrzej „Idon” Wojciechowski:

- Kiedy czytełam te zapiski z października 1958 roku, łza mi się zakręciła w oku. Nie dlatego, że to tyle czasu minęło, ale dlatego, że Grand Hotel nadal stoi tam, gdzie stał. Nie ma drugiego takiego hotelu w Polsce. Tutaj bywali wszyscy!

Co te mury wdziały...

Niestety, historia wyniosła się z pokojów hotelowych. Meble muzealnej wartości, srebrne sztućce i zastawy zniknęły wraz z wojną, PRL-em, a może nawet wcześniej. Nocne atrakcje też.

Restauracja czynna jest tylko do godz. 22. Magia tego miejsca ledwo się tli. Zniknął parkiet do tańców, a kiedyś działo się na nim wiele.

- W „Malinowej” był dancing, a podczas niego, w przerwie, striptiz - zapamiętał kelner Antoni Kwiatkowski. - To się nazywało oficjalnie: program artystyczny. Konferansjer opowiadał kawały, występowali żonglerzy. Ale goście czekali na pojawienie się tancereczki, która ściągnie szatki i pokaże, co ma pod...

Hotelowa wyliczanka

Z portretu nad kominkiem w holu, fabrykant Ludwik Meyer (Grand Hotel wybudował w 1888 r.) liczy wchodzących gości. Martwi się, bo jest ich jakby coraz mniej. Odkąd w 2007 roku Grand Hotel kupili za 75 mln zł bracia Likusowie - właściciele Holding Liva Sp. z o. o. w Krakowie - liczba gości oraz pokojów systematycznie spada.

Tych ostatnich było 150. Po dwóch latach ich liczba zmniejszyła się do 104. Obecnie, czyli po upływie kolejnych 5 lat, do dyspozycji jest 90 pokojów, w tym 9 imiennych apartamentów (a było takich 11). W rankingu łódzkich hoteli słynny Grand nie jest już w czołówce. Taki jak jego, trzygwiazdkowy standard, to nie prestiż, bo wśród 33 konkurentów, już kilka ma cztery gwiazdki.

Grandowi nie pomaga też ani piękna architektura i historyczna ranga, miła i profesjonalna obsługa, ani spadek cen noclegów.

Jeszcze niedawno za dobę spędzoną w imiennym apartamencie Beaty Tyszkiewicz, Krystyny Jandy czy Janusza Gajosa trzeba było zapłacić nawet 590 zł, obecnie wystarczy 300 zł

Piękna ruina

Natomiast łodzian martwi fakt, że ich słynny przed laty obiekt, w którym od zakończenia II wojny bawiło ponad 1.5 mln gości, gdzie z balkonu apartamentu 205 Jan Kiepura dla 100 tysięcy ludzi śpiewał „Umarł Maciek, umarł...”, przestał być turystyczną wizytówką miasta.

Od złożonej przez braci Likusów obietnicy przebudowy Grand Hotelu, tak by przekształcić go w pięciogwiazdkowe cudo, mija właśnie 10 lat. Czas ciurka, a prowizorki zdają się być wieczne. Co boleśnie widać, gdy z paradnych schodów jakiś ciekawski gość plątaniną korytarzy dotrze do sali, w której od 1912 roku aż do wojny mieścił się pierwszy w Łodzi kinematograf, a po okupacji grał słynny Teatr 7.15. Na razie jest to tylko piękna ruina...

Bohdan Dmochowski

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.