Od scysji o petardę, która wystraszyła psa, po krwawą bijatykę z nożem

Czytaj dalej
Fot. Artur Drożdżak
Artur Drożdżak

Od scysji o petardę, która wystraszyła psa, po krwawą bijatykę z nożem

Artur Drożdżak

Zaczęło się niewinnie, skończyło na noże. Teraz Mateusz przed krakowskim sądem tłumaczy się, że wcale nie miał zamiaru zabić znajomego Jakuba J.

Rzecz rozegrała się w centrum Krzeszowic, w parku o zwyczajowej nazwie Dzikie Planty. Okolica nie uchodzi za przyjemną. Czasem ktoś tu wyrzuci śmieci, pijaczek pokrzyczy na spacerowiczów, zdarzy się drobna bójka lub incydent, gdy ktoś zechce załatwić potrzebę fizjologiczną, nie bacząc na bawiące się dzieci. 30 grudnia 2021 roku na jednej z ławeczek w tym parku przycupnęło czterech kolegów: Jakub, Adrian, Sebastian i Damian.

24-letni Jakub wyszedł z domu po południu, zajrzał do kolegi, wypili piwo, potem wódkę z colą, wyszli się przewietrzyć, dołączył do nich trzeci kumpel, potem czwarty. Było mgliście i ciemno, park rozświetlały lampy. Ciężka zimowa atmosfera.

Zaczęło się od petard

Jakub dla hecy rzucał petardy, huk był aż miło. Niespodziewanie z ławki w pobliżu podniósł się rosły, mocno zbudowany Mateusz. 32-latek, kawaler. On też już we krwi miał procenty. Ze swoją dziewczyną Kaśką tamtego wieczoru wpadli do znajomego Dawida, by zobaczyć jak mu idzie z remontem mieszkania. Wypili jedno, drugie wino musujące, kolejne wzięli do parku. Dawid wyprowadzał swojego psa, który wystraszył się, gdy huknęła petarda rzucona ręką Jakuba, gościa z sąsiedniej ławeczki.
Doszło do spięcia między członkami grup, padły niecenzuralne słowa. Kaśka dostrzegła, że w konkurencyjnej grupie jest Damian, który kiedyś ją wyzywał i żartował z jej tuszy. Generalnie - jak to w małym miasteczku - towarzystwo znało się z widzenia. Po tym krótkim spięciu w kwestii petardy emocje opadły, były przeprosiny i tłumaczenia, że nikt nie chciał wystrzałem straszyć psa, to się nie powtórzy.

Sebastian z przeszłością

Sytuację łagodził z jednej strony Dawid, właściciel psa, a z drugiej - Sebastian. O tym drugim można wspomnieć, że przed laty był bohaterem głośnej w Krzeszowicach sprawy kryminalnej. Prokurator oskarżał go, że w 2008 r. podał znajomemu substancję odurzającą, a potem go skatował i obrabował. Sąd Okręgowy w Krakowie po kilku procesach skazał Sebastiana na więzienie.

- To znajomy Piotr L. proponował mi w pizzerii zażycie połowy tabletki ecstasy, a gdy odmówiłem, sam ją wziął i popił alkoholem - bronił się wtedy podejrzany o usiłowanie zabójstwa. Przyznał, że zabrał telefon koledze, gdy wracali z tawerny do Krzeszowic. Potem się rozstali, a Piotr L. miał pójść na Dzikie Planty z nieznanymi mężczyznami. Sąd dał jednak wiarę pokrzywdzonemu, że sam nie zażył substancji odurzającej, a biegły wykluczył też, że obrażenia głowy nastąpiły na skutek upadku na bryłę betonu.

Wymiana ciosów i nóż

Gdy po incydencie z petardą sytuacja w parku się ustabilizowała, towarzystwo postanowiło wracać. Do Jakuba wydzwaniały matka i partnerka. Dopytywały, gdzie i z kim jest, co robi. W drodze do domu dołączył do niego Adrian, który też miał dość imprezy pod chmurką.

Na drugiej ławce towarzystwo również już myślało o powrocie. Kaśka była w nerwach, płakała, pokłóciła się z Mateuszem, który ją uspokajał, ale w pewnej chwili zostawił taką rozdygotaną i odszedł w głąb parku. Przeszedł niewielki odcinek i niespodziewanie wtedy zauważył Jakuba i Adriana, gości z drugiej ławeczki. Dla nich widok Mateusza też był zaskoczeniem. Wdał się z nimi w sprzeczkę i uderzył Jakuba otwartą dłonią w twarz. Ten nie był mu dłużny i oddał cios.

Mateusz chciał mieć przewagę w zwarciu i wyjął rozkładany nóż typu butterfly i zadał nim cios w brzuch Jakuba, który wówczas złapał go za rękę i w taki sposób wyjął sobie nóż z ciała.

- Poczułem ciepło, spojrzałem w dół i widziałem nóż w moim brzuchu

- powie potem. Szamotali się za ubrania, Mateusz wyrwał rękę z nożem i zadał drugi cios w klatkę piersiową.

- Poczułem ukłucie, ale nie tak mocne, jak za pierwszym razem - zezna Jakub. W odwecie za ciosy z furią zaczął na oślep zadawać Mateuszowi mocne uderzenia pięściami i celne kopniaki. Ten dalej machał nożem i wtedy przeciął Jakubowi małżowinę uszną.

Zwarli się, upadli, tarzali po ziemi, a na wszystko patrzył Adrian. Stał jak zamurowany. Gdy Jakub usiłował wstać, dostał jeszcze dwa ciosy nożem plecy. Adrian wtedy dostał przyspieszenia i pobiegł w kierunku ławeczki po kolegów. Krzyczał, że Jakub został zaatakowany przez Mateusza i „dostał od niego kosę”. Gdy kumple tam przybiegli, już nikogo nie było.

Mateusz i Jakub nieco ochłonęli. Ten drugi mówił: coś ty zrobił, wezwij karetkę, odprowadź mnie do domu. Faktycznie Mateusz go przeprosił i poprowadził pod wskazany adres.

Drwi otworzyła siostra Jakuba. Wyglądał strasznie, był umazany krwią, trzymał się za brzuch, a jego ubranie ociekało krwią. Siostra zaczęła krzyczeć i przybiegli inni domownicy. Matka Jakuba zapytała Mateusza, co się stało. Odparł, że znalazł go w takim stanie i przyprowadził. Kobieta wrzasnęła, by mówił prawdę i wtedy Mateusz potwierdził, że to on dźgnął go nożem. Na te słowa brat Jakuba rzucił się na Mateusza, któremu wypadł nóż, ale on sam zdołał się wyrwać i wybiegł z domu rannego. Akurat podeszli tam koledzy Jakuba z ławeczki, słyszeli krzyki i widzieli ucieczkę nożownika. Sebastian zeznał, że Mateusz wyglądał jakby był w szoku i „oczy miał jak świr”.

Jakub zaczął się słaniać, zrobił się blady, szybko wezwano karetkę pogotowia, by ratować mu życie. Medycy zajęli się nim w szpitalu, opatrzyli rany cięte i kłute. Wcześniej zdołał powiedzieć, że to Mateusz go tak poranił.

Sprawca zaś wrócił do parku i na ławce zobaczył Kaśkę. Płakała, była wystraszona jego wyglądem. Z głowy Mateusza sączyła się krew. Ubranie miał w nieładzie, był zdenerwowany. Przyznał się, że z kimś się bił. To jeszcze bardziej przeraziło Kaśkę, bo wiedziała, że jej chłopak ma przed sobą odsiadkę i liczył, że karę będzie mógł odbywać w systemie dozoru elektronicznego. Wdanie się w bójkę raczej przekreślało ten plan. Para wróciła do domu i położyła się spać.

Finał sądowy

Mateusz został zatrzymany następnego dnia pod zarzutem próby zabójstwa. Na jego nożu i butach była krew Jakuba. W latach 2014-16 odsiadywał wyrok dwóch lat i 4 miesięcy za rozbój, więc za swój czyn odpowiada w warunkach recydywy.

- Nie przyznaję się do winy - wyjaśniał Mateusz. I twierdził, że nie chciał nikogo zabić. Nie pamięta zajścia przez wypity alkohol, ale jest mu przykro z zaistniałej sytuacji. - Byłem bity, ale nie wiem, przez kogo i musiałem się bronić - mówił chaotycznie. Miał nóż, ale nie kojarzył faktu jego użycia.

Zna Jakuba, widział go w grupie mężczyzn na ławeczce obok. Potem dostrzegł go rannego. Jakub prosił go o pomoc, a że Mateusz nie miał komórki, to po prostu 24-latka zaprowadził do domu. Nie wie, dlaczego ranny miał krew na brzuchu.

Biegli nie mieli wątpliwości, że oskarżony posiada nieprawidłową osobowość, skłonność do agresji, cechuje go też niedojrzałość emocjonalna, poczucie krzywdy i nadwrażliwość społeczna.

Kaśka nie kryje, że gdy Mateusz wypije alkohol, szybko się denerwuje, staje się agresywny i łatwo go sprowokować. To samo zeznał ich znajomy Dawid. Faktycznie jej chłopak chodzi z nożem, ale nie miał konfliktów z Jakubem, ona sama go zna i mówią sobie cześć.

O finale tej historii decyduje teraz Sąd Okręgowy w Krakowie. Mateuszowi C. grozi nawet dożywocie.

Artur Drożdżak

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.