Natalia Jakubus, najmłodsza pszczelarka na Podkarpaciu

Czytaj dalej
Fot. Archiwum prywatne
Grzegorz Michalski

Natalia Jakubus, najmłodsza pszczelarka na Podkarpaciu

Grzegorz Michalski

Pszczelarstwo to nie tylko domena ludzi starszych. Młodzi też się tym interesują i to coraz mocniej - twierdzi 23-letnia Natalia Jakubus z Odrzykonia.

Zaczęło się dosyć spontanicznie.

- Zafascynowałam się naturą. Szukałam sposobu, jakby się do niej zbliżyć - opowiada Natalia Jakubus.

Miała już za sobą rok studiów na kierunku zarządzanie, kiedy postanowiła przeorientować swoje zainteresowania. Zdała na rolnictwo w Państwowej Wyższej Szkole Zawodowej w Krośnie.

- Na pierwszym roku studiów miałam spotkanie z pszczelarzem. Opowiadał o zwyczajach pszczół i to był dla mnie impuls - wspomina.

Za impulsem poszło działanie. - Mam męża, który jest konsekwentny i kupił ule - dodaje Natalia.

Jeszcze parę lat temu na trzmiela mówiła bąk. Nigdy w życiu nie użądliła ją pszczoła. Dopiero kiedy miała własne ule, dowiedziała się, że nie jest uczulona.

- Nigdy bym nie przypuszczała, że będę się tym zajmować - uśmiecha się.

Jej dotychczasowe życie to jazda na motocyklu, dynamiczny styl życia. - Teraz moje wolne chwile to dłubanie przy ulach - mówi.

Jednak ani przez moment nie żałuje zmiany swoich zainteresowań. - Pszczelarstwo to bardzo wdzięczna i samofinansująca się pasja.

Z tętniącego życiem Krosna przeprowadziła się do małej miejscowości. Pszczoły zagościły u niej na dobre od dwóch sezonów. Obserwuje, jak się zachowują, sprawdza, czy wszystko z nimi w porządku. Jak sama podkreśla, był to też powód do założenia bloga, który prowadzi pod nazwą „Pszczelara - Pasieka na Lawendzie”, który obserwuje coraz więcej osób.

- Chcę pokazać, że pszczelarstwo to nie tylko domena ludzi starszych, że młodzi też się tym interesują i to coraz mocniej

- twierdzi Natalia.

Działa w krośnieńskim Kole Pszczelarskim. Jest tam najmłodszą członkinią. Śmiało można też stwierdzić, że jest najmłodszą kobietą pszczelarką na Podkarpaciu.

Pszczoły uczą pokory i cierpliwości

Zaczęła od trzech uli, w ubiegłym roku powiększyła pasiekę do jedenastu. Jakie były początki? Natalia twierdzi, że przy pszczołach nie można być niecierpliwym. Niby wydaje nam się, że już je oswoiliśmy, ale zawsze wywiną jakiś numer.

- Można kupić rasową matkę nawet za 200 złotych i przypuszczać, że po niej będziemy mieć superpszczoły i dużo miodu. Dajemy ją do ula, a pszczoły ją wyrzucają. Wydaje nam się, że wiemy, czego im potrzeba, a tutaj zdziwienie - tłumaczy Natalia. - Możemy pszczołom pomagać, współpracować z nimi, ale nigdy nie uda się ich oswoić.

Natalia Jakubus marzy, by pszczelarstwo stało się jej sposobem na życie i utrzymanie rodziny.
Archiwum prywatne Natalia Jakubus marzy, by pszczelarstwo stało się jej sposobem na życie i utrzymanie rodziny.

Na początek kilka tysięcy

Zakup pierwszych kilku uli, całego wyposażenia, kombinezonu i wszystkich narzędzi potrzebnych do pracy przy pszczołach to wydatek rzędu 4 tysięcy złotych.

Ktoś, kto nie zajmuje się pszczelarstwem, może sobie wyobrażać, że praca w pasiece polega przede wszystkim na wybieraniu miodu.

- Nic bardziej mylnego - zastrzega Natalia Jakubus.

Jej zdaniem, pasjonat pszczelarstwa dogląda swoje pracownice w ulach przynajmniej raz w tygodniu. Do tego leczenie na wiosnę, jesień i zakarmianie na zimę.

- Jeśli ktoś nie ma czasu i myśli, że będzie tylko wybierał miód, to może się mocno rozczarować - mówi.

Na przeglądnięcie 4 - 5 uli schodzą jej nawet 4 godziny. Polega to między innymi na sprawdzeniu, czy w ulu jest matka. Jeśli jej nie ma, pszczoły mogą szybko wyginąć. Jeśli jest matka, to ważne jest, czy są jajka. Jeśli nie, to dla pszczelarza informacja, że matka jest niepłodna.

- Jak tylko pszczoły to zauważą, zabijają matkę. Potem zaczynają hodować nową. Jak to się odbywa? Wybraną pszczołę karmią mlekiem w tak zwanym mateczniku

- tłumaczy fachowo Natalia.

Rok przygotowań

Zanim dziewczyna kupiła pierwszy ul, to spędziła ponad rok na zgłębianiu tajników wiedzy pszczelarskiej.

- Przestudiowałam chyba całą bibliotekę krośnieńską na temat pszczelarstwa, wszystkie fora tematyczne - zaznacza Natalia.

W pracy z pszczołami nic jej jeszcze nie zaskoczyło. Fenomenem dla niej jest, że jeszcze ani razu pszczoły się u niej nie wyroiły. Polega to na tym, że pszczoły na wiosnę się rozdzielają i odlatują z ula. Dopiero w tym roku zaliczyła pierwsze użądlenia.

Chcę pracować z owadami

O pszczelarstwie wie coraz więcej. Również to, skąd konkretnie jej pszczoły przynoszą nektar. Pszczelarz, zakładając pasiekę, musi rozeznać teren wokół, a sprawdzić bazę tzw. pożytku.

- Chodzi o to, co w danym miesiącu pszczoły mogą zbierać. U mnie już w lipcu nie mają co robić. Pszczoły są wierne gatunkowo, dopóki konkretny gatunek kwitnie, to pszczoły z niego zbierają nektar. W lipcu na przykład kwitną lipy, stąd miodu lipowego jest najwięcej

- tłumaczy Natalia.

Jeśli pszczelarz jest profesjonalistą, to może sprawdzać po kolorze pyłku, który przynoszą pszczoły, z jakiego pożytku zbierają miód. Jeśli jest pomarańczowy, to wiadomo, że oblatują mlecze.

W ubiegłym roku Natalia trzy razy wybierała miód ze swoich uli. Robi się to dopiero wtedy, gdy jest odparowany. Wówczas mamy pewność, że jest dojrzały.

- Najpierw musimy odsklepić wosk, wkładamy do miodarki, odwirowujemy, potem przelewamy do słoików i możemy jeść. Jeśli ktoś ma miód, który nie chce się skrystalizować, to znaczy, że wody było za dużo i może skisnąć, sfermentować - tłumaczy Natalia.

Skąd w ulu woda?

- Pszczoły przynoszą do ula nektar, w którym jest woda. Jeśli wybierzemy miód przed jego dojrzeniem, to będzie on wodnisty. Każdy miód prawdziwy się krystalizuje, jest twardy, sztywny. Taki miód można potem podgrzać do 40 stopni, wtedy robi się na powrót płynny - tłumaczy pszczelarka.

Termin ważności miodu? Setki lat

Miód nie ma terminu ważności. Możemy go spożywać nawet za setki lat. Archeolodzy w grobowcu egipskim odkryli szczelnie zamknięty miód sprzed około 3 tysięcy lat i nadawał się do spożycia.

Wybieranie miodu to dla pszczół żadna przyjemność. Jeśli ul zostanie opróżniony, to pszczoły muszą mieć pokarm na całą zimę.

Natalia zdradza przepis na to, co jej podopieczne spożywają.

- Robię im mieszankę: 2 kilogramy cukru na litr wody. Podaję im taki gęsty syrop. Na jeden ul trzeba liczyć około 15 kilogramów cukru. Zakarmia się pszczoły zazwyczaj już we wrześniu. W ulu temperatura zimą wynosi około 35 st. Pszczoły cały czas wachlują skrzydłami, by taką temperaturę utrzymać, zimą nie śpią - tłumaczy Natalia.

Prywatnie jest szczęśliwą żoną. Marzy, by pszczelarstwo stało się jej sposobem na życie i utrzymanie rodziny.

Grzegorz Michalski

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.