Na Górniaku handlarze złotem łowią klientów
W przejściu między wiatami a halą Górniak prężnie działa sieć handlarzy złotem. „Jubilerzy” łowią klientów, z torby wyciągają towar i nagabują...
Coś ze złota? - tak zwykle rozpoczyna się wciskanie złotej biżuterii, którą trzymają w podręcznych torbach handlarze złotem (w większości kobiety) z targowiska Górniak. „Jubilerzy” stoją w przejściu między wiatami i budkami z odzieżą, a halą Górniak.
- Kolczyki z 14-karatowego złota, długie, krótkie, z cyrkoniami, z domieszką srebra, jakie potrzeba? - mówi jedna z handlarek i już na uboczu prezentuje kolejno biżuterię trzymaną w torebce.
Towar przypięty jest agrafkami do pianki odzieżowej. Każdy egzemplarz ma metkę z informacją, ile waży.
Nie ma podanych cen, bo te widocznie zmieniają się w zależności od oceny zamożności klienta.
- Kolczyki ważą łącznie ponad 2 gramy. To 14-karatowe złoto - odpowiada „jubilerka”, na prośbę podania ceny wybranych kolczyków. Chwilę później z tej samej torby wyciąga kalkulator i liczy, nie tłumacząc co - 420 zł...
Jeśli klient nie jest zadowolony z ceny albo towaru i chce odejść, zaraz przejmowany jest przez kolejną handlarkę. Gdy i tym razem nie daje się przekonać, podbiega kolejny „jubiler” i wciska swój towar.
Sieć handlarzy działa bardzo sprawnie. Gdy już złowią klienta, nie pozwalają mu odejść bez zakupów.
- Szukam pierścionka z oczkiem na prezent dla mamy - mówi jedna z klientek „jubilerów” z Górniaka. - Oglądałam biżuterię w firmowych sklepach jubilerskich, ale tam jest potwornie drogo. Trzeba mieć co najmniej 500 zł, żeby wybrać coś ładnego. Pomyślałam, że na Górniaku będzie taniej...
Rzeczywiście złoty pierścionek z torebki handlarki kosztował 250 zł. O połowę tańsze są także kolczyki, łańcuszki i złote bransoletki.
W przeciwieństwie do firm jubilerskich handlarze nie dają gwarancji (można wierzyć na słowo), że złoto jest prawdziwe.
„Jubilerzy” proponują pójść do pobliskiego skupu złota i poprosić o wycenę. Za tę usługę płaci jednak klient.