„Matko, oddaj dziecku ojca! Stosuj się do zaleceń sądu!"

Czytaj dalej
Fot. Jacek Smarz
Małgorzata Oberlan

„Matko, oddaj dziecku ojca! Stosuj się do zaleceń sądu!"

Małgorzata Oberlan

Żaden przepis nie sprawił, że sądownie przyznane ojcom prawo do spotkań z dziećmi zostało podczas pandemii zawieszone. - A jednak odcięły nas „matki - właścicielki” - mówi Piotr Szostek z Torunia.

Prawdopodobnie, gdy czytacie Państwo ten artykuł, baner Piotra Szostka już zawisł w Toruniu. Na płachcie o rozmiarze 4 na 2 metry widnieje jego zdjęcie, imię i nazwisko oraz cień dziecka.

„Matko, oddaj dziecku ojca! Stosuj się do zaleceń sądu! Stop alienacji rodzicielskiej” - takie hasła na nim widnieją.

Baner ma wisieć naprzeciwko bloku, w którym mieszka żona (wciąż jeszcze) Piotra z ich sześcioletnią córką. Ojciec nie widział swojego dziecka od dwóch miesięcy.

W najbliższy poniedziałek natomiast, na Dzień Dziecka, torunianin wymaluje na parkingu przed tym blokiem wielkie kredowe serce. Dla córki.

- Mam już zgodę spółdzielni - pokazuje glejt. A w nim słowa takie, podpisane przez administratora płci męskiej: „Zarząd Wspólnoty Mieszkaniowej wyraża zgodę. Z zastrzeżeniem, że deszcz zmyje kredę i nie będzie to wcale wymagało dodatkowego czyszczenia”.

Córka, wirus i matka w policji

Dlaczego stroniący dotąd od jakiegokolwiek ekstrawertyzmu Piotr Szostek zdecydował się na takie obnażenie w przestrzeni publicznej? - Nie widzę innego wyjścia. Sądy mi teraz nie pomogą, bo są „zamrożone”. Od ponad dwóch miesięcy nie widziałem córki, którą bardzo kocham i z której nigdy nie zrezygnuję - tłumaczył nam 19 maja.

Decyzją sądu ma przyznane kontakty z dzieckiem w weekendy. - Jednak już przed pandemią żona (jesteśmy w trakcie ciągnącego się od 3 lat rozwodu) utrudniała mi spotkania z córką. Teraz jednak zasłania się koronawirusem, bezpieczeństwem i całkowicie uniemożliwia mi kontakt. Sama tymczasem wróciła już do pracy w administracji policji. Ja zaś jestem pracownikiem biurowym, z możliwością pracy zdalnej, więc stwarzam mniejsze niebezpieczeństwo niż ona - objaśnia sytuację Piotr Szostek.

Wywieszenie baneru, który niedługo oglądać będzie mógł w Toruniu każdy przechodzień, mężczyzna skonsultował z prawnikiem. Mówi, że musi dmuchać na zimne.

- W trakcie 3 lat sprawy rozwodowej byłem już oskarżany praktycznie o wszystko, oprócz seksualnego molestowania. Nic się nie potwierdziło, ale przygotowany muszę być na różne rzeczy. Wiem o tym, ale walki o widywanie własnej córki nigdy nie odpuszczę - podkreśla.

Dla Piotra Szostka fakt, że żona pracuje w policji (jako tzw. cywil) ma olbrzymie znaczenie. Uważa, że „czuje się mocna”, ma kontakty i w razie czego cały wymiar sprawiedliwości stanie po jej, matki, stronie. O tym, że to niekoniecznie słuszne myślenie, przekonał się tydzień temu. Po pierwszej publikacji na jego temat natychmiast skontaktował się z nim dzielnicowy. Okazało się, że małżonka „też czytała i już dzwoniła”.

- Dzielnicowy okazał się człowiekiem. Nie było żadnego przesłuchania, tylko wywiad - relacjonuje Piotr Szostek.

W najbliższy weekend ojciec znów stawi się, by spróbować „zrealizować kontakty z dzieckiem, uregulowane przez sąd”. Może tym razem zobaczy wreszcie córkę? Jedno jest pewne. Opisanie jego historii uruchomiło lawinę. Tylko na Facebooku Piotra Szostka pod artykułem znalazło się ponad 200 komentarzy, a ponad 120 osób (głównie ojców) go udostępniło. Do redakcji natomiast dzwonić i pisać zaczęli inni ojcowie. „Mamy tak samo” - alarmują, ujmując problem w największym skrócie. Opisują, jak koronawirus przyszedł w sukurs matkom, które swe dzieci traktują jak własność, a ojców jak bankomaty. Tak to właśnie widzą...

Marcin, Krzysztof i inni

Marcin skarży się nie tylko na blokowanie mu sądownie ustalonych spotkań z 11-letnim synem (w weekendy), ale nawet uniemożliwienie rozmów telefonicznych czy za pośrednictwem Skype’a.

- Była żona wykorzystała koronawirusa do tego, by w ogóle wyciąć mnie z życia dziecka. Sama zablokowała połączenia ode mnie, synowi zmieniła telefon i jeszcze najwyraźniej nastawia go przeciwko mnie. Pracuję kolejny miesiąc zdalnie, obsługując kluczowych dla firmy klientów. W połowie marca dostałem od eksżony esemesa, że „dla bezpieczeństwa wstrzymuje kontakty”. Kilka razy odbijałem się już od drzwi jej mieszkania - relacjonuje mężczyzna.

Także Krzysztof, prywatny przedsiębiorca, nie widział w czasie pandemii dwójki swoich dzieci. Żona jest pracownicą wymiaru sprawiedliwości...

- Nie wróciłem w ostatnim czasie z zagranicy i nie przebywałem na kwarantannie. W życiu prywatnym i zawodowym przestrzegam wszelkich zasad bezpieczeństwa związanych z pandemią. Pracuję w domu, bo mam własną działalność gospodarczą, kontakty z ludźmi mam minimalne. O wszystkich tych okolicznościach matka dzieci bardzo dobrze wie, pomimo to nie zgadza się na kontakt z dzieckiem - opisuje swoją sytuację Krzysztof.

Te historie to tylko drobny wycinek opowieści, które spływają jedna po drugiej. Wygląda na to, że dwa miesiące pandemii poczyniły solidne spustoszenie w wielu rozbitych rodzinach.

Wirus prawa nie zmienił

Dzieci, i tak zawsze poszkodowane rozstaniem rodziców, w dobie koronawirusa dodatkowo na dwa miesiące zamknięte w domach, mogą odchorowywać „odcięcie ojca” długimi miesiącami, a nawet latami - specjaliści to wiedzą.

Z perspektywy matek często sytuacja wygląda inaczej. Sporo kobiet naprawdę w marcu i kwietniu ograniczyło sobie i dzieciom większość kontaktów międzyludzkich. Wiele z nich skorzystało z płatnej opieki nad dziećmi. Niejedna też mama - znów dla bezpieczeństwa - do zera sprowadziła relacje między dziećmi a dziadkami.

Żadna jednak, w świetle prawa, nie ma podstaw do ucięcia ojcu kontaktów z synem czy córką. Stan epidemii nie ma bowiem żadnego wpływu na realizację kontaktów rodziców z dziećmi i nie może uzasadniać jakiejkolwiek formy alienacji rodzicielskiej.

- Prawny aspekt tej kwestii wyłożyło jasno Ministerstwo Sprawiedliwości w swoim komunikacie z 3 kwietnia. Wskazało w nim, że mimo różnych obostrzeń, nadal obowiązują wszystkie postanowienia sądów - zarówno te prawomocne, jak i nieprawomocne, lecz natychmiast wykonalne, wydane w trybie zabezpieczenia - podkreśla mediator rodzinny Janusz Kaźmierczak z Fundacji Pracownia Dialogu w Toruniu, znający takie sprawy od podszewki.

Bo to nie było pilne w sądzie

Co może zrobić ojciec, któremu sądownie uregulowane kontakty z dzieckiem są uniemożliwiane? Powinien poskarżyć się na to sądowi, który władny jest matkę w takiej sytuacji ukarać nawet grzywną. Tyle że taki tryb możliwy był przed pandemią. Od połowy marca „zamrożona” Temida takimi sprawami się nie zajmuje...

Adwokat Aleksandra Chołub z Torunia zna sporo podobnych przypadków. Przypomina, że w związku z epidemią koronawirusa od połowy marca odwołano większość takich rozpraw. Sądy rozpoznawały tylko tzw. sprawy pilne. Ich definicję wprowadziła tarcza antykryzysowa. Do katalogu spraw pilnych zaliczono przede wszystkim te w przedmiocie tymczasowego aresztowania oraz te, gdzie stosowane jest zatrzymanie, a także konieczne są przesłuchania świadka w postępowaniu przygotowawczym.

- Sądy nie rozpoznawały wniosków ojców o ukaranie grzywną matki za nieprzestrzeganie postanowień regulujących kontakty ojca z dziećmi, bo te sprawy nie należały do katalogu pilnych - rozkłada ręce pani mecenas.

Dziś, gdy sądy się odmrażają i posiedzenia jawne wracają na wokandy, sądy mogą zostać zasypane wnioskami „odciętych ojców”. Szybko jednak ich nie rozpatrzą, bo generalnie pracować będą wolniej, z uwagi na wprowadzane wszędzie obostrzenia.

Co czują dzieci?

To pytanie, które w całej tej kryzysowej sytuacji pada, niestety, za rzadko. Problem starają się nagłośnić przez kolejny już miesiąc pedagodzy, psycholodzy, mediatorzy rodzinni. Podkreślają, że rozmiar emocjonalnego spustoszenia jest wielki. Kiedy dojrzą go rodzice?

Małgorzata Oberlan

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.