Łódzkie historie. Legendarny uzdrowiciel Stanisław Nardelli nazywany był polskim Cleve’em Harrisem

Czytaj dalej
Fot. Janusz Kubik
Janusz Kubik

Łódzkie historie. Legendarny uzdrowiciel Stanisław Nardelli nazywany był polskim Cleve’em Harrisem

Janusz Kubik

W latach 80. XX wieku wiele mówiono o fenomenie Stanisława Nardellego ze Stalowej Woli, który po ukończeniu pięćdziesiątego roku życia i przejściu na rentę inwalidzką zaczął uzdrawiać ludzi. Podczas seansów zbiorowych, w którychczęsto brali udział ciężko chorzy ludzie, tworzył tzw. łańcuchy energetyczne, wykorzystując zjawisko biopola i ponoć uzdrawiał przy pomocy tzw. fal życia poprzez dotyk swoich dłoni.

W czasie jednego seansu na stadionie w Tomaszowie Mazowieckim w 1983 roku emitował swą energię poprzez łańcuch trzymających się za ręce 27 tysięcy chorych. Jak twierdził Nardelli, jego pacjenci ,,gubili w ten sposób swój zły rytm i częstotliwość, dostrajając uszkodzone biopole nowymi energetycznymi falami życia”, podobno 400-krotnie silniejszymi.

Przypominał wtedy legendę - słynnego Cleve’a Harri-sa, który poprzez dotyk leczył ponoć tych, którym medycyna konwencjonalna nie mogła już pomóc. Jeszcze inny trapeuta leczył podobno wzrokiem, wpatrując się podczas zbiorowego seansu w wielotysięczny tłum( 12 tys.chorych) i zapewniając o swojej uzdrowicielskiej mocy. Wiara czyni cuda - mówiono wtedy - tak jak sugestia. Nie wiadomo, ilu chorym ludziom Stanislaw Nardelli pomógł, bo nikt takiego rejestru nie prowadził.

Dziś w Polsce jest podobno 100 tysięcy uzdrowicieli, bioterapeutów, zielarzy, radiestetów, psychotroników, szamanów, kręgarzy, do których wciąż ustawiają się kolejki chorych.

Janusz Kubik

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.