Łódź w wizjach architektów

Czytaj dalej
Iwona Jędrzejczyk

Łódź w wizjach architektów

Iwona Jędrzejczyk

Rozmawiamy z dr inż. arch. Błażejem Ciarkowskim z Katedry Historii Sztuki Uniwersytetu Łódzkiego, autorem wydanej niedawno książki pt. „Łódź, która nie powstała”


Mówi się, że Łódź za kilka lat, po kompleksowej rewitalizacji, będzie pięknie wyglądała. Pana książka o niezrealizowanych w mieście projektach została napisana na przekór tej opinii?

Nie myślałem o tym do tej pory w ten sposób. Chociaż nie ukrywam, że lubię robić rzeczy na przekór. Inspiracją dla powstania książki był przede wszystkim podziw dla licznych okazałych wizji lat 60. i 70., z których wiele wyprzedzało swoje czasy. Jednocześnie w przypadku niektórych pomysłów był to na pewno także żal, że nigdy nie zostały one zrealizowane oraz współczucie dla ogromu pracy architektów, których działania, zazwyczaj z przyczyn finansowych albo politycznych, kończyły się na papierze. Impulsem było też spotkanie trzy lata temu z architektem Witoldem Millo, autorem wielu niezrealizowanych projektów z lat 60. i 70., m.in. otoczenia pl. Wolności oraz łódzkiej filharmonii.

W książce opisuje pan 60 projektów architektonicznych. Który najbardziej się panu podoba i żałuje pan, że nie powstał?

Jest to na pewno wizja nowej palmiarni, którą prezentowano w latach 60. i która miała powstać przy ul. Konstantynowskiej, w sąsiedztwie ogrodu botanicznego. Miało to być siedem szklanych kul - największa o wysokości 27 m - z optymalnymi warunkami dla roślin tropikalnych, w tym palm. Zdaniem autora, szklane kule miały tę zaletę, że pozwalałyby zwiedzającym lepiej obcować z naturą. W Łodzi tej wizji nie zrealizowano, ale po 2000 r. podobny obiekt powstał w Kornwalii. Szkło w kulach zastąpiono jedynie poliwęglanem, czyli specjalnym plastikiem.

A który z projektów uważa pan za najbardziej niepasujący do Łodzi?

To plany, jakie na przebudowę Łodzi mieli Niemcy w okresie II wojny światowej. Nieopodal obecnego parku im. Poniatowskiego miała powstać olbrzymia hala zgromadzeń na 150 tys. osób, a przed nią równie ogromny plac Manifestacji. U zbiegu dzisiejszej ul. Piotrkowskiej i al. Piłsudskiego chciano wznieść ratusz miejski z wieżą wysoką na 120 m, a przed nim postawić pomnik generała Litzmanna. Dobrze się też stało, że nie doszło do zapowiadanej przebudowy całego Śródmieścia w latach 70. Co prawda zakładała ona wiele ciekawych architektonicznie projektów, jak np. nowy gmach Teatru Nowego, ale ich realizacja wymagała jednak wyburzenia licznych kamienic, które świadczą o tożsamości tego miasta.

Wśród opisanych projektów co najmniej dwa z nich wydają się być wyjątkowo na czasie. Mam na myśli koncepcję przebudowy dworca Łódź Fabryczna z okresu dwudziestolecia międzywojennego oraz budowę łódzkiego metra z lat 60. Co one zakładały?

Po zakończeniu I wojny światowej w 1918 r. dworzec Łódź Fabryczna był, ze względu na zniszczenia dokonane przez Niemców, w opłakanym stanie. Stwierdzono, że nie ma sensu go remontować, a bardziej opłaca się zbudować nowy. Gmach miał być bardzo okazały, z halami peronowymi przykrytymi konstrukcją ze szkła i stali. Rozmiarem i kształtem byłby zbliżony do głównego dworca kolejowego we Wrocławiu. Nowy budynek miał być przesunięty bardziej na wschód, a dzięki temu przed dworcem powstałby plac z eleganckimi kamienicami, hotelami i siedzibą władz miejskich. Miało to być centrum Łodzi, nie tylko z nazwy, ale i z funkcji. W jednej z wersji projektu inaczej miały też przebiegać tory kolejowe. Chciano je umieścić w wykopie pod ul. Jaracza, ul. Narutowicza, ul. Tuwima i ul. Nawrot. Zapowiadane pod koniec lat 60. łódzkie metro miało być z kolei drugim w Polsce po Warszawie. Miały powstać dwie krzyżujące się linie łączące Pabianice, Retkinię, Aleksandrów, Teofilów, Bałuty i Dąbrowę.

Duże wrażenie robi też pomysł kolejki liniowej. To bardzo śmiały projekt jak na końcówkę lat 60.

Stacja początkowa wyciągu miała zostać wybudowana na górze widokowej przy ul. Konstantynowskiej. Korzystającym z niej umożliwiałaby oglądanie z góry łódzkiego ZOO, ogrodu botanicznego, ówczesnego lunaparku oraz zalewu na rzece Łódce. Niestety, kolejka skończyła podobnie jak palmiarnia w szklanych kulach - na papierze.

Na przełomie lat 80. i 90. był z kolei pomysł wzniesienia kilkudziesięciometrowej wieży widokowej u zbiegu obecnej al. Piłsudskiego i ul. Piotrkowskiej, łuku triumfalnego na pl. Niepodległości oraz luksusowego hotelu w kształcie statku. Bardziej to przypomina opowieści science-fiction niż wizje, które kiedykolwiek miały się ziścić.

W Łodzi ciągle brakuje charakterystycznego budynku, który ewidentnie by się z tym miastem kojarzył. To właśnie taką funkcję miał pełnić hotel w kształcie statku, w którym miały znajdować się także sale konferencyjne i basen. Miał być tym samym, czym dla Paryża jest wieża Eiffla, dla Krakowa - Wawel, a dla Warszawy - Pałac Kultury i Nauki. Była to ogromna konstrukcja uniesiona na sześciometrowych słupach.

Ostatnie lata dostarczyły również sporo niezrealizowanych projektów… Brama Miasta Daniela Libeskinda, zadaszenie nad ul. Piotrkowską, Specjalna Stefa Sztuki w szklanej tubie… Można odnieść wrażenie, że takich wizji jest z roku na rok coraz więcej.

Liczba niezrealizowanych, choć zapowiadanych projektów obecnie czy też w okresie PRL-u, czy po I wojnie światowej jest podobna. Współcześnie tylko te wizualizacje są, dzięki internetowi, dużo szybciej rozpowszechniane. Z kolei wiele pomysłów opracowanych w czasie PRL-u nie mamy szans zobaczyć, bo nie przetrwały one do dzisiaj. Takie mniej lub bardziej odważne wizje będą nadal powstawały, nawet nie jako zapowiedź czegoś, co rzeczywiście ma powstać, a raczej jako prezentacja możliwości architektonicznych na danym terenie.

Iwona Jędrzejczyk

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.