Kuba miesza zioła niczym młody mag

Czytaj dalej
Fot. Polska Press
Robert Gębuś

Kuba miesza zioła niczym młody mag

Robert Gębuś

15-letni Kuba Wiśnik wychodzi do lasu, zbiera zioła, a później... produkuje z nich maści, mydła, kremy. O swojej pasji pisze na blogu „Leśne życie” i chce otworzyć firmę kosmetyczną.

Komputer, konsola, spotkanie ze znajomymi, najczęściej w szkole albo na Facebooku, SMS-owanie, film, coraz rzadziej sport, bo przecież jest konsola i żeby pograć w piłkę, nie trzeba wychodzić na boisko, pierwsze miłości... Tak z grubsza wygląda szablon życia przeciętnego 15-latka. Przynajmniej w stereotypach.

I raczej nie mieści się w nim bieganie całymi dniami po lesie, chociaż to jeszcze od biedy można zrozumieć. Bo to wiek buntu, chęć wyrwania się z domu, spotkania z kumplami, koleżanką i ostatecznie do lasu też się 15-latek zapuści... Ale żeby zaraz zbierać zioła, mieszać je ze sobą, przyrządzać z nich bulgoczące mikstury, eliksiry, przerabiać na kosmetyki, lecznicze maści, kremy, niczym – nie przymierzając – młody Panoramix, czyli mag z popularnej kreskówki o Asteriksie i Obeliksie? A potem jeszcze opisywać poetycko na swoim blogu?

W tej roli przeciętnego 15-latka wyobrazić sobie trudno

A taką właśnie pasję ma Kuba Wiśnik, uczeń z Gimnazjum nr 1 w Lęborku. Niczym wspomniany mag z wioski Galów czaruje coraz szerszą grupę ludzi, urzeka swoimi produktami, a na blogu podpowiada, jak wykraść lasowi jego tajemnice, zamknąć w butelkach, by później korzystać z jego dobrodziejstw. To, co produkuje w zaciszu swojego domu – z tego, co zbierze w lesie – nie mieści się w głowie nie tylko 15-latków. Nie mieści się w głowach wszystkim, którzy obserwują nietypową fascynację Kuby.
Blum, blum, blum...

„... niesamowity odgłos, prawda? Strzela zapachem, mówi po cichu, inspiruje mnie i Ciebie. Dodawany do szamponu wzbogaca jego skład, zmienia pH Twojej skóry. Niweluje siniaki w kremach z żywokostem” – pisze nastolatek na swoim blogu „Leśne życie”. O czym? O produkcji octu. Niby każdy wie, co to ocet, ale kiedy zajrzy na bloga Kuby, dowie się, że wie o nim niewiele.
Bo co to jest patyczany ocet? To produkt, który wymyślił chłopak. Zalewa patyczki i pączki właściwych drzew octem jabłkowym, który wcześniej sam zrobił. Octem patyczanym trzeba opiekować się jak kwiatkiem w doniczce. Patyczki brzozy dadzą ocet witaminowy, doskonały na tonik do twarzy, lipa jest dobra do szamponów, baziowe kotki mają kwas salicylowy, składnik aspiryny, bezcenny na przeziębienia, a olsza w occie – uwaga! Ważna informacja dla nastolatków – pomoże w walce z trądzikiem.

To tylko mały wycinek tego, co robi Kuba

Z jego wpisów dowiemy się, jak wytropić właściwą roślinę, rozpoznać drzewo, kiedy, co i jak zerwać, jak przyrządzić, macerować, czyli... w końcu zamienić w toniki, maści, mydła, na przykład mydło laurowe.

Chociaż mydła to trochę „inna bajka”. – Przy mydle jest trochę pracy, trzeba mieć specjalny sprzęt, ubiór, produkcja jest bardziej skomplikowana i wymaga większego doświadczenia, ale za to efekt własnej kompozycji niezapomniany – zapewnia Kuba Wiśnik.

Ocet patyczany czy baziowy może nie wygląda zbyt zachęcająco, ale jakie ma właściwości!
Polska Press Ocet patyczany czy baziowy może nie wygląda zbyt zachęcająco, ale jakie ma właściwości!

W lesie, jak we własnych myślach

Las jest sporym kawałkiem życia Kuby. Chłopak pochodzi z Ługów pod Lębor¬kiem, w pobliżu leży Jezioro Lubowidzkie. Lasy tu są naprawdę konkretne. Właściwie wchodzi się do nich bezpośrednio z Lębor¬ka i można wybrać się z miasta na grzyby. Nadleśnictwo obejmuje obszar 53 tysięcy hektarów. Nie brakuje różnorodnej flory i fauny, rzadkich roślin i zwierząt. To idealna baza wypadowa dla zielarza. Tu Kuba spędza wolne dni. Później przetwarza to, co zebrał.

Jego produkty są zachwalane, coraz szerzej komentowane, stosowane przez wielu, chociaż jeszcze nie w sprzedaży. Kuba traktuje je niemal jak swoje dzieci.

Na spotkanie z dziennikarzem przychodzi z torbą pełną swoich wytworów. Są wśród nich jego coraz sławniejsze mydła, maści, kremy, szampony.

Kuba to skromny gimnazjalista, może trochę nieśmiały, niezbyt wylewny. Tak jakby blog, który pisze, i las, którym żyje, mówiły za niego. „Latam po lesie jak po moich myślach” – pisze na blogu. Faktycznie.

Kosmetyki ze sklepu mają dużo chemii. Chciałem zobaczyć, czy da się coś takiego zrobić z naturalnych składników.

Dlaczego to robi, dlaczego nie gra na konsoli, nie biega za piłką, tylko lata po lesie przez cały rok, wyszukuje zioła i je miesza?
– Zachęcił mnie do tego wujek, który zabrał mnie do lasu. Jest leśnikiem, to dzięki niemu zacząłem wykonywać eliksiry z ziół. Bardzo pomagają mi rodzice – opowiada Kuba. – Zajmuję się tym od kilku lat, ale na dobre zacząłem produkować dopiero od roku. Od roku też prowadzę bloga.

Impulsem były rozmowy z wujkiem, a motywacją panująca na sklepowych półkach wszechobecna kosmetyczna tandeta, która drażni skórę i zawiera więcej chemii niż tablica Mendelejewa. Stąd ostry zwrot w kierunku natury.

– To zachęciło mnie do produkowania własnych kosmetyków – mówi Kuba. – Te sklepowe zawierają bardzo dużo substancji chemicznych. Chciałem zobaczyć, czy można coś takiego zrobić w domu z naturalnych i tanich składników. Pierwszy krem był z jednego oleju i kilku ziół, teraz mam już kremy z borowiną oczyszczoną, maceratami, gliceryną i maceratami alkoholowymi. Przepisy na stronie Kuby figurują pod zakładkami pór roku.

„Poszukuję wiosny. Las jest już rozświetlony od promieni coraz bardziej gorącego słońca. Wiatr ucichł, ptaki śpiewają coraz głośniej i szykują się do przywitania marca. Przedostaję się przez gęstwiny, dzikie szuwary i trawy. Zauważam żółte męskie kwiaty leszczyny” – pisze Kuba. „Nazwałem je pyłek wiosny. Wystarczy tylko nimi lekko poruszać, a już się jest cały w żółtym pyłku”. Każdy wpis to zachwyt nad światem, przełożony na ciekawy język, zamknięte w słoikach i butelkach eliksiry na choroby, oparzenia, urodę. Dziś jeszcze rozdawane znajomym, a wkrótce, kto wie... Może rozchwytywane w sklepach.

Marzy o swojej firmie

Przepisy bierze z książek zielarskich. Szczególnie z lat 80. I choć może magiczny urok produktów Kuby upodabnia go trochę do ekranowego Panoramiksa, to w rzeczywistości bliżej mu do księdza Klimuszki, którego książki Kuba pochłania i trzyma na półce swojej biblioteczki. Znajdziemy tam również takie pozycje, jak „Ziołowy zakątek” Klaudyny Hebdy, książki o fitoterapii czyli zastosowaniu ziół w lecznictwie. – Czytam dużo książek zielarskich. Głównie takich. Korzystam też z internetu, odbywałem warsztaty zielarskie, teraz sam je organizuję – mówi Kuba.

Stąpa też mocno po ziemi. Jego ulubione przedmioty to biologia i chemia. Poważnie myśli o otworzeniu własnej firmy kosmetycznej. Chce skończyć studia w tym kierunku. – Chcę w przyszłości otworzyć firmę kosmetyczną – zdradza Kuba. – To się wiąże z uzyskaniem zezwoleń, pięciomiesięcznymi badaniami kosmetyków, zanim zostaną dopuszczone do sprzedaży.

Nie tylko kosmetyka

Kuba współpracuje już z wydawnictwami kosmetycznymi. Prowadzi też bloga kulinarnego „Sól czy cukier”, bo z ziół, które znajduje, można robić nie tylko kosmetyki, ale i smaczne napoje i potrawy. Dowiemy się z niego, jak zrobić kisiel mar-chewkowy czy syrop z szyszek sosny. – Tak naprawdę razem z nauką to wszystko pochłania mi tyle czasu, że nie starcza już na nic – przyznaje Kuba. Czyli konsola już nie wchodzi w grę. Cóż za szczęście dla świata.

Robert Gębuś

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.