Krajewski o Kosseli: Ja i Krzysztof potrzebowaliśmy jego dyscypliny

Czytaj dalej
Fot. Karolina Misztal
Dariusz Szreter

Krajewski o Kosseli: Ja i Krzysztof potrzebowaliśmy jego dyscypliny

Dariusz Szreter

Klenczon chciał zachować rockowy profil Czerwonych Gitar, Kossela szedł w styl widowiskowo-estradowo-familijny. Stąd konflikt i jego odejście z grupy. Zmarłego kolegę wspomina Seweryn Krajewski.

Seweryn Krajewski
Karolina Misztal Jerzy Kossela (wł. Kosela) 1942-2017 - gitarzysta, wokalista, kompozytor, współzałożyciel Niebiesko-Czarnych, inicjator powstania i pierwszy lider Czerwonych Gitar, z którymi występował w latach 1965-67, 1991-93 oraz w ostatnim wcieleniu grupy po 1999 r.

Kosela czy Kossela?
Kosela to nazwisko, Kossela - pseudonim artystyczny.

Kiedy się poznaliście?
Pod koniec 1964 roku.

Pierwsze wrażenie?
Myślałem, że jest urzędnikiem, a nie muzykiem... Jak się okazało, łączył jedno z drugim.

Jak Pan trafił do Pięciolinii, które w zamyśle Kosseli miały być „muzycznym poligonem” przed utworzeniem Czerwonych Gitar?
W czasie przerw między lekcjami w liceum muzycznym grałem i śpiewałem przy pianinie ówczesne przeboje. Któregoś dnia podszedł do mnie Jerzy Skrzypczyk i powiedział, że jest zespół, który potrzebuje solisty, i żebym przyszedł na próbę. Przyszedłem do klubu studenckiego Żak w Gdańsku, gdzie grał zespół studencki Pięciolinie. I tak to się zaczęło.

Dlaczego na słynnym spotkaniu w Cristalu 3 stycznia 1965 roku jako jedyny nie podpisał Pan „deklaracji założycielskiej” zespołu?
Nic takiego mi nie przedstawiono...

Czy rzeczywiście Kossela zaproponował nazwę Pluszowe Misie, a Franciszek Walicki przekonał Was, że Czerwone Gitary będą lepsze?

Były Pluszowe Misie, były też Maskotki, ale Walicki zaproponował nazwę Czerwone Gitary, ponieważ kiedy staliśmy na scenie, gitary były faktycznie czerwone.

Jak Pan wszedł do zespołu: po prostu zastąpił Pan Henryka Zomerskiego, gdy odszedł ze względu na wojsko, czy był okres, kiedy graliście w sześciu?
Od początku powstania zespołu, czyli od 3 stycznia 1965 roku, mniej więcej do końca marca tegoż roku, występowałem jako solista, głównie pod pseudonimem Robert Marczak. Uczniom szkół muzycznych nie wolno było brać udziału w innych przedsięwzięciach muzycznych, i to jeszcze w godzinach wieczornych. Potem była kilkumiesięczna przerwa (Kossela sam namawiał mnie, abym nie przerywał nauki), kiedy zespół postanowił ruszyć w trasę po Polsce. Reasumując - byłem w zespole z Heniem Zomerskim jako solista, wróciłem do zespołu jeszcze w tym samym roku - czyli w sylwestra 1965, ponieważ znałem cały repertuar, mogłem od razu wejść za Zomerskiego, jako gitarzysta basowy i jako wokalista zarazem.

Patrząc z perspektywy czasu, tego rodzaju dyscyplina była potrzebna, szczególnie dla mnie i Krzysztofa, ponieważ lubiliśmy pospać i spóźnialiśmy się na poranne próby zespołu. Wtedy było to uciążliwe

Czy sposób, w jaki Kossela kierował zespołem (regulamin, kary za spóźnienia, „opodatkowanie” muzyków na wspólne cele), rzeczywiście był tak uciążliwy, czy tylko Klenczon miał z tym problem?
Patrząc z perspektywy czasu, tego rodzaju dyscyplina była potrzebna, szczególnie dla mnie i Krzysztofa, ponieważ lubiliśmy pospać i spóźnialiśmy się na poranne próby zespołu. Wtedy było to uciążliwe.

Rola Pana i Klenczona, jako autorów piosenek, rosła, a Kosseli słabła. Jak on to znosił?
W połowie 1966 roku zaczął narastać konflikt między Kosselą a Klenczonem na tle czysto muzycznym. Klenczon chciał zachować rockowy charakter grupy - Kossela szedł w styl widowiskowo- estradowo-familijny, z krótkimi scenami granymi przez członków zespołu i z przerwami na piosenki. To oczywiście, jak życie pokazało, nie miało przyszłości.

Czy Klenczon konsultował się z Panem, kiedy nosił się z zamiarem usunięcia Kosseli, czy podjął decyzję samodzielnie?

Tego typu sprawy nie były ze mną konsultowane... ponieważ sprawy techniczne mnie nie interesowały, nie zabiegałem też, aby się z nimi zapoznawać.

Mówił Pan kiedyś, że Kossela był świetnym organizatorem i chętnie widziałby go Pan w roli menedżera grupy, ale on koniecznie chciał występować. Czy była taka propozycja: dalej kieruj zespołem, ale nie na scenie?
Kossela był zbyt ambitny, aby przyjąć pozycję jedynie menedżera.

Rozstaliście się w gniewie? Widywał go Pan w ciągu następnych lat?

Nie rozstaliśmy się w gniewie. Jurek był głównie w Gdyni, a ja z zespołem przemieszczałem się po Polsce i za granicą.

Czy po odejściu Klenczona, kiedy szukaliście „czwartego”, pojawiła się myśl, żeby w tej sytuacji znów przyjąć Kosselę?
Nikt nie wystąpił z takim pomysłem...

Krytykował Pan umiejętności muzyczne Kosseli. Jak więc doszło do ponownego nawiązania współpracy z nim w latach 90.?
Uznałem, że wypada zaproponować mu gościnne pojawienie się, ponieważ był współzałożycielem naszego zespołu, i nic innego nie miało znaczenia.

Jurek stopniowo podupadał na zdrowiu i trasy koncertowe były dla niego bardzo wyczerpujące. Po prostu na kolejnej turze się nie pojawił

Czemu po dwóch latach znów się rozstaliście?
Jurek stopniowo podupadał na zdrowiu i trasy koncertowe były dla niego bardzo wyczerpujące. Po prostu na kolejnej turze się nie pojawił.

Rozumiem, że Czerwone Gitary to dla Pana zamknięty rozdział, ale czy jest szansa na to, byśmy jeszcze kiedyś usłyszeli nowe piosenki Seweryna Krajewskiego - solo, w duecie, albo w jakiejkolwiek innej konfiguracji?
Jeszcze raz powtarzam, że zespół Czerwone Gitary nie istnieje. Zespół Czerwone- Gitary Group [nazwa spółki zarejestrowanej przez Jerzego Skrzypczyka - przyp. red.] korzysta z nazwy i repertuaru nieistniejącego zespołu. Aktualnie piszę dla innych... ale nigdy nie mówię „nigdy”.

[email protected]

Dariusz Szreter

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.