Paweł Gzyl

Joanna Kulig. Z Krynicy, przez Kraków, w wielki aktorski świat

Joanna Kulig. Z Krynicy, przez Kraków, w wielki aktorski świat
Paweł Gzyl

Joanna Kulig to w tej chwili najpopularniejsza aktorka polskiego kina za sprawą jej wyjątkowej kreacji w „Zimnej wojnie” Pawła Pawlikowskiego. Nam opowiada o tym niezwykłym sukcesie.

Ochłonęła już pani?

Powiem szczerze, że emocje dopiero zaczynają opadać. „Zimna wojna” weszła już do polskich kin, a towarzyszyła temu duża akcja promocyjna: pięć premier w największych miastach kraju. Dopiero po tym zakończyło się podróżowanie z filmem po Polsce. Dziś mam pierwszy dzień wolny od pracy.

Co zrobiło na pani największe wrażenie z tego wspaniałego przyjęcia, jakie zgotowano „Zimnej wojnie” w Cannes?

Cannes to święto kina w czystej postaci. Każdy film, który dostaje się do selekcji, jest niezwykle celebrowany przez organizatorów. Podobnie było z nami. Od samego początku czuliśmy, że uczestniczymy w czymś wyjątkowym, a samo przyjęcie „Zimnej wojny” było wręcz nieprawdopodobne. Owacja na stojąco, wiele emocji, wzruszone gwiazdy światowego kina, wspaniałe reakcje krytyki. Zrobiło się więc wokół tego filmu wiele pozytywnego szumu.

Kiedy kręciliście „Zimną wojnę” w Polsce, mieliście poczucie, że powstaje coś wyjątkowego?

Kiedy kręciliśmy sceny z Mazowszem, tancerki i tancerze czasem podglądali kadry i mówili: „Kurczę, jaki piękny obraz”. Podobnie mówiły inne osoby, które miały okazję zobaczyć nakręcone sceny. Kiedy niedawno uczestniczyliśmy w konferencji prasowej z Pawłem Pawlikowskim, powiedział on, że im więcej miał dobrych ujęć, tym bardziej był pewny, że powstaje dobry film. Wszystkich dni zdjęciowych było 70 - i dopiero gdzieś w połowie Paweł poczuł, że zmierza to we właściwym kierunku. Wszystko miał bardzo dobrze przemyślane, ale początkowo nie wiadomo było, co się ostatecznie z tego ulepi.

Paweł Pawlikowski powiedział, że stworzył postać Zuli specjalnie dla pani. Mimo to zorganizował szeroki casting na tę rolę. To było dla pani stresujące?

Tak. Paweł był szczery: przysłał mi scenariusz, ale zaznaczył, że szukają aktorki w drodze castingu. Ucieszyłam się, ale trochę zrobiło mi się smutno. Stwierdziłam jednak, że muszę z tej sytuacji jakoś wybrnąć. Napisałam więc do Pawła maila, w którym stwierdziłam, że mam nadzieję, iż jak Polska długa i szeroka, to nie znajdzie innej osoby, która potrafiłaby się wcielić w tę postać tak jak ja. Ale dodałam: „Niech zwycięży najlepsza”. Bo przecież film jest najważniejszy. To mnie uwolniło od stresu i podeszłam do castingu w pełni profesjonalnie, unikając jakichś niepotrzebnych emocji i nadinterpretacji. Na pewno jednak był to trudniejszy casting niż wtedy, gdybym nie wiedziała, że to rola napisana dla mnie.

Ile potem odnalazła pani siebie w postaci Zuli?

Czytaj więcej:

  • Czy Joanna Kulig wzorowała się na jakichś „ikonach” kina, tworząc postać Zuli?
  • Jak zagraniczni dziennikarze, którzy rozmawiali z Joanną w Cannes, przyjęli ten bardzo polski przecież film?
Pozostało jeszcze 80% treści.

Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.

Zaloguj się, by czytać artykuł w całości
  • Prenumerata cyfrowa

    Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.

    już od
    3,69
    /dzień
Paweł Gzyl

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.