Tomasz Kubik

Grzegorz Buźniak wygrał ogólnopolski konkurs na grę planszową. "Wystarczy godzina dziennie dla hobby, a przyjdą efekty"

Grzegorz Buźniak podczas pracy nad swoją kolejną grą, której tematem są pierwsze lata II RP Fot. Joanna Buźniak Grzegorz Buźniak podczas pracy nad swoją kolejną grą, której tematem są pierwsze lata II RP
Tomasz Kubik

„Wyścig balonów” to zaprojektowana przez gdańszczanina gra planszowa, która w konkursie „Stwórz grę i wskocz na półkę Empiku” pokonała 100 innych prototypów z całej Polski. Gra będzie miała swoją premierę jesienią podczas empikowego Festiwalu Gier Planszowych. Rozmawiamy z jej twórcą Grzegorzem Buźniakiem.

Od jak dawna zajmujesz się grami i je projektujesz?
Od wielu lat, nie pamiętam momentu, kiedy to się zaczęło. Na pewno bardzo mi pomogło to, że nie robię tego sam. Jestem członkiem grupy pasjonatów, projektujemy gry, spotykamy się, gramy i testujemy. Uważam, że bez tego sukces by nie przyszedł.

Czym dla Ciebie są gry planszowe?
Nigdy nie zastanawiałem się nad tym. Gry planszowe były elementem codzienności odkąd pamiętam. Od „Skaczących czapeczek”, „Bezkrwawych łowów”, „Pchełek”, „Bierek”, w które grałem w pierwszych latach szkoły podstawowej. Później „hitami” były - „Bitwa morska” i „Manewry morskie”. „Bitwa morska” to pierwsza „modowana” przeze mnie gra. Rysowałem na arkuszu „A0” siatkę kwadratów - a na niej kontury lądów, portów, miejsca sławnych bitew morskich, a następnie rozgrywałem wraz z kolegą stworzone scenariusze. Po stokroć. Dzisiaj jest podobnie, najlepszą formą relaksu jest dla mnie gra planszowa - rozgrywka gotowej lub proces tworzenia nowej.

Mój ideał to gra rodzinna, w czasie której dziesięciolatek ma szansę wygrać z dziadkiem, tatą czy z dorosłą siostrą. Gra musi być tak skonstruowana, by po trzeciej z rzędu partii jeszcze się nie znudziła i by każdy chciał zagrać w nią ponownie.

Jest przepis na idealną planszówkę?
Myślę, że tyle jest odpowiedzi na to pytanie, ilu graczy. Mój ideał to gra rodzinna, w czasie której dziesięciolatek ma szansę wygrać z dziadkiem, tatą czy z dorosłą siostrą. Gra musi być tak skonstruowana, by po trzeciej z rzędu partii jeszcze się nie znudziła i by każdy chciał zagrać w nią ponownie.

Jak wpadłeś na pomysł stworzenia „Balonów”?
Dwa lata temu, w Nałęczowie, byłem świadkiem zawodów balonowych. Kilkanaście przelatywało akurat nisko nad parkiem. Pomyślałem, że to dobry temat na grę zręcznościowo-logiczną, której głównym elementem będzie mechanizm nadawania - za pomocą kości - kierunków ruchu żetonów symbolizujących balony.

Grzegorz Buźniak podczas pracy nad swoją kolejną grą, której tematem są pierwsze lata II RP
Joanna Buźniak Tak wygląda prototyp gry przygotowany przez autora. Ostatecznie gra zyska nową oprawę graficzną

Ile zajęło Ci opracowanie prototypu? Tworzenie gry trwa długo?
Wstępna wersja prototypu powstała w dwa tygodnie, rozegrałem ze znajomymi pierwszą partię testową i... zaczęły się zmiany: wielkości planszy, liczby dodatkowych obiektów, ich kształtów i możliwości ruchu, kolejności ruchu poszczególnych graczy. Zmiany trwały do ostatniego testu, a było ich ponad trzydzieści. Następną rzeczą była instrukcja gry. Zmieniana nawet po wysłaniu prototypu do wydawnictwa (śmiech). Czas tworzenia gry zależny jest od stopnia jej skomplikowania. Od 2016 roku opracowuję edukacyjną grę , której tematem są pierwsze lata II Rzeczpospolitej. Prototyp miał być gotowy na stulecie odzyskania niepodległości, ale końca prac niestety nie widać... (śmiech)

Czy znajomi, rodzina chętnie grali w „Balony”?
Oczywiście! Inaczej nie wysyłałbym tej gry na konkurs. Trochę trwało zanim mechanika gry zaczęła poprawnie funkcjonować i emocje wzrosły. Ale nadszedł moment, gdy dzieci zaczęły reagować żywiołowo. Widać i słychać było, że się nie nudziły i - co dla mnie najważniejsze - chętnie wracały do gry. Radość i satysfakcja grających to najlepsza wskazówka dla mnie, że gra działa i jest gotowa.

Radość i satysfakcja grających to najlepsza wskazówka dla mnie, że gra działa i jest gotowa.


Działasz w grupie projektantów. Jak wyglądają wasze spotkania, czy można dołączyć?

Dzięki uprzejmości prezes fundacji „Sprawni inaczej” możemy spotykać się w każdy poniedziałek o godz. 19 w budynku mieszczącym się w Gdańsku Brzeźnie przy ul. Północnej. Zajmujemy się rozgrywaniem własnych prototypów gier, wprowadzamy zmiany, dyskutujemy. Zapraszamy wszystkich autorów gier z projektami, ale także testerów. Łatwo nas znaleźć na Facebooku - stworzyliśmy tam grupę pod nazwą „Grupa Twórcza Północna”. Publikujemy informacje na temat testowanych prototypów.

Jakie gry teraz testujecie?
Jest ich sporo. Głównie to nieskomplikowane gry dla dzieci, ale są także edukacyjne gry historyczne, strategiczna „karcianka”, gra „bitewna”, wymagająca figurek żołnierzy oraz modeli sprzętu wojennego. Słowem, pracy i radochy mamy na kilka lat...

Co poradziłbyś innym projektantom?
Doprowadzać rozpoczęte prace do końca. Łącznie ze zredagowaniem instrukcji gry. Wiem, że to trudne zadanie, gdy ma się głowę pełną nowych pomysłów. Wszystkim znajomym, którzy mnie pytają o to, odpowiadam zawsze tym samym: wystarczy godzina dziennie poświęcona dla swojego hobby, a szybko przyjdą rezultaty.

[email protected]

Tomasz Kubik

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.