Gołębie, śląska miłość [ZDJĘCIA, MAPA]

Czytaj dalej
Arkadiusz Biernat

Gołębie, śląska miłość [ZDJĘCIA, MAPA]

Arkadiusz Biernat

Gołębie potrafią wykonać wzorowo swój lot, ale też zaleźć za skórę. Jednak warto je hodować. O tej pasji opowiadają nam Jan i Michał Mikowie z Radlina. - Bez gołębi nie możemy żyć - mówią.

Gołąb to bardzo mądre zwierzę. Po jego zachowaniu można dowiedzieć się jak się czuje i czy coś mu dolega. Hodowanie gołębi to hobby, bez którego nie można żyć. Szkoda tylko, że coraz mniej ludzi się do niego garnie, zwłaszcza młodych - mówi Michał Mika, który wraz z ojcem Janem opiekuje się około setką gołębi.

Hodują gołębie od pokoleń. Nie mogą bez nich żyć

Pierwszy hodowlą gołębi zajął się ojciec Jana Miki. - Tata nie miał braci, ale ośmiu kuzynów. Każdy z nich coś hodował. Jeden miał kanarki, a drugi gołębie. Sam zdecydował się na gołębie - tłumaczy Jan Mika.

Jemu rodzice również wróżyli przyszłość wśród gołębi. - Mama opowiadała, że jak byłem wożony w wózku wokół domu i latały gołębie, to głowa kręciła się mi na wszystkie strony - śmieje się. Nie pomylili się, gdy tylko podrósł, od razu pomagał tacie przy gołębiach. Z czasem przejął hodowlę, a gołębie przywiózł nawet z Anglii. Wyjechał tam kilkadziesiąt lat temu wyremontować mieszkanie kuzynce, poznając przy okazji hodowcę gołębi - mistrza Anglii i międzynarodowego sędziego.

- Gdy wracałem do kraju, podarował mi 12 jajek. Były zabezpieczone, ale na lotnisku osoba, która zajmowała się moim bagażem podręcznym, trochę wprawiła mnie w osłupienie. Rzuciła nim na taśmę i już myślałem, że jest po nich. Ale ostatecznie w całości je przywiozłem do kraju - dodaje Jan. Do dziś potomkowie tych gołębi żyją. Pan Jan z kolei zaszczepił swoją pasję w synu Michale.

- Za moich młodzieńczych lat wchodziły na rynek pierwsze komputery. Mimo tego, zostałem przy gołębiach. Wydawało mi się to ciekawsze - wspomina Michał Mika. Dzisiaj z ojcem hodują w gołębniku przy domu około 100 ptaków, które później zwyciężają w lotach. W 2014 roku ich dorosłe gołębie zajęły drugie miejsce w Oddziale Wodzisław Śląski (Polskiego Związku Hodowców Gołębi), a młode były pierwsze.

O gołębie dbają cały rok, czasem z nimi rozmawiają

Choć wyniki nie są najważniejsze, to trzeba mieć świadomość, że pracuje się na nie latami. - Praca przy gołębiach uczy odpowiedzialności i systematyczności. Trzeba być też cierpliwym - zaznaczają hodowcy.

Sami dziennie w gołębniku spędzają po kilka godzin. Zwłaszcza teraz, kiedy gołębie mają swój najważniejszy okres w roku. Co prawda jest po lotach, ale to właśnie teraz wymieniają swoje pierze. [Kliknij i posłuchaj] Robi to każdy ptak raz w roku. - W tym czasie buduje swoje upierzenie i wszystko to, co ma mu dać przetrwanie, a właścicielowi wyniki - wyjaśnia Michał Mika. Aby pomóc ptakom w tym procesie, otrzymują najlepszą karmę.

- Niektóre są bardzo łyse. [Kliknij i posłuchaj] Widać tylko tzw. piszczele, z których do końca listopada wyrosną pióra. To oznacza, że gołąb jest słaby. Kiedy otworzymy gołębnik, on już nie wyleci, bo nie czuje się na siłach - wtóruje pan Jan, pokazując ptaki.

Przy tej okazji dużo pracy mają również hodowcy. [Kliknij i posłuchaj] Oprócz codziennych porządków, jak sprzątanie po odchodach, muszą zbierać także pierze. Roboty nie brakuje.

Ważne, aby w najbliższych miesiącach gołębie nie chorowały. Mają teraz odpoczywać. Każda choroba odbija się na pierzu, a także całym jego systemie. To później ma wpływ na jego formę. Dlatego o gołębia trzeba dbać cały rok.

Karmi się je o wyznaczonych porach, kiedy trzeba, wspiera ziołami, wypuszcza do krótkich lotów, a przede wszystkim obserwuje. - Gołąb nie powie, że coś go boli. Trzeba to samemu wychwycić. Czasem poznać to po jego pierzu, oczach, a czasem po zachowaniu. Kiedy ptak, który zawsze jest energiczny, traci wigor, nie wysyła się go już na lot, bo mógłby być tym ostatnim. Bierze się go pod obserwację i pomaga się mu - zaznacza Michał Mika.Codzienna praca w gołębniku jest przyjemnością. - Czasem się z nimi nawet porozmawia. "Cofnij się", "Co tu robisz?". Jak mamy dość ludzi, to idziemy do gołębnika - mówią wspólnie.

Gołębie potrafią się odwdzięczyć zaangażowaniem. Same potrafią latać z prędkością od 70 do 90 km/h. Ze Świnoujścia potrafią do Radlina przylecieć w 8 godzin (500 km w linii prostej). Bez żadnej mapy i nawigacji. Jak to robią? - Podobnie jak górnik po szychcie, gołębie wracają do domu, czyli do swoich cel, gdzie żyją i wychowują swoje młode. To piękny widok, kiedy wracają - zdradza Michał Mika.

Nie wszystkie gołębie punktują. Wypuszcza się ich kilkadziesiąt, ale punkty mogą zdobyć tylko te ptaki, które wcześniej zostały wytypowane, że dolecą szybciej. Hodowca jest swoistym selekcjonerem. Czasem trzeba je zmotywować. Na przykład podczas treningów (lotów wokół gołębnika), wkładając do jego celi innego samca. Wtedy taki gołąb wie, że jest zagrożone jego terytorium i musi szybko wracać. Nic też nie motywuje tak, jak rozdzielenie od samicy...

Hodowców jest coraz mniej, brakuje młodych ludzi

Michał Mika jest prezesem oddziału Wodzisław Śląski Polskiego Związku Hodowców Gołębi Pocztowych. Działa w nim około 110 osób. Przed kilkoma tygodniami świętowali 60-lecie swojej działalności.

- Wyniki nie są tak dobre, jak kiedyś. Jednak dzięki współpracy wszystkich hodowców mamy szansę to zmienić. Mamy bardzo dobrą bazę przy ulicy Wańkowicza, a także własny samochód do przewożenia gołębi. To znacznie obniża koszty - wyjaśnia prezes. Jak przyznaje, największą bolączką jest brak nowych młodych hodowców. - Im nas będzie więcej, tym łatwiej będzie zrobić dobry wynik - kończy.

Arkadiusz Biernat
Twitter: @arek_biernat

Arkadiusz Biernat

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.