Gdyby Zełenski nie został na Ukrainie, ta wojna mogłaby potoczyć się zupełnie inaczej

Czytaj dalej
Fot. HANDOUT/AFP/East News
Anita Czupryn

Gdyby Zełenski nie został na Ukrainie, ta wojna mogłaby potoczyć się zupełnie inaczej

Anita Czupryn

Niezależnie od roli, jaką przyszło mu grać, czy to jako komik, klaun, czy polityk, Wołodymyr Zełenski potrafił pozostawać sobą – zwyczajnym człowiekiem. Odniósł ogromny sukces w show biznesie i sukces nie uderzył mu do głowy. Został prezydentem – i nadal nie był kimś, kto stwarzałby dystans – mówi dziennikarz Wojciech Rogacin, autor biografii Zełenskiego.

„Zaskakiwać potrafił od zawsze” – tak zaczyna się pierwsza w Polsce biografia prezydenta Ukrainy. Co Ciebie samego – autora tej biografii – zaskoczyło u Wołodymyra Zełenskiego?

Były w jego życiu momenty naprawdę mocno zaskakujące. Mnie szczególnie utkwiło w pamięci to, co mi mówił Andrij Zasławski, szkolny kolega Zełenskiego. Opowiadał, że Wołodia – jak go nazywali – był takim szkolnym psychologiem. Podchodził do kolegów, koleżanek, kiedy widział, że są smutni i pytał: - Co u ciebie? Jakie masz problemy? I autentycznie słuchał, a oni się otwierali przed nim. Ta jego empatia w tak młodym wieku, to było coś niezwykłego. Oni wiedzieli, że ze wszystkim mogą pójść do Wołodii i z nim to przegadać. Natomiast w całym życiu dla mnie zaskakujące było to, że niezależnie od roli, jaką przyszło mu grać, czy to jako komik, klaun, czy polityk, potrafił pozostawać sobą – zwyczajnym człowiekiem. Odniósł ogromny sukces w show biznesie i sukces nie uderzył mu do głowy. Został prezydentem – i nadal nie był kimś, kto stwarzałby dystans.

[polecany]23739061[/polecany]

Wołodymyr Zełenski, prezydent Ukrainy potrafił stać się liderem dla swojego narodu, a jednocześnie liderem na skalę europejską i symboliczną postacią
Materiały prasowe Wojciech Rogacin, "Zełenski. Biografia". Wydawnictwo Wielka Litera 2022.

Ciekawa jestem, jak się pisze biografię człowieka, którego słowa „Potrzebuję amunicji a nie podwózki” zelektryzowały świat i zmieniły bieg historii?

Oczywiście, stał się bohaterem, ale mnie zależało na tym, aby wniknąć głębiej i odkryć, jakim naprawdę jest człowiekiem. Jaką ma osobowość, jakie ma mocne a jakie słabsze strony, jakie wady. Nie chodziło mi o to, aby pokazać człowieka z brązu, ze spiżu, pomnikową postać, nawet jeśli taką się może teraz niektórym wydawać. Pisanie biografii jest zanurzeniem się w odrębny świat, bo każdy człowiek jest odrębnym światem. Istotnym więc było, aby pokazać czytelnikowi jak najwięcej z tego wewnętrznego świata i życia bohatera.

Dlatego pokazujesz, jak ważną rolę w życiu bohatera pełni Krzywy Róg – miasto, które Zełenskiego ukształtowało. Tam wszystko się zaczęło?

Niewątpliwie Krzywy Róg, miasto jego urodzenia, dzieciństwa jest takim środowiskiem, które miało na niego ogromny wpływ; zresztą on sam wielokrotnie o tym mówił. To miasto przemysłowe, górniczo-hutnicze na południowym wschodzie Ukrainy, w jego rosyjskojęzycznej części; w tej chwili miasto 700-tysięczne. Specyficzne, bo rozciągające się na sporym obszarze, ponad 60 kilometrów długości, ale żeby przejechać z jednego końca na drugi trzeba pokonać 120 kilometrów. Po II wojnie światowej ściągali tam ludzie do pracy z całego Związku Radzieckiego, jak w Polsce do Nowej Huty, więc nie była to jednorodna społeczność. Każda dzielnica w tym mieście rządziła się niejako swoimi prawami, istniały gangi. W latach 80. – 90., latach młodości Zełenskiego, jak sam wspominał, było to miasto dość ponure, zdaniem niektórych bandyckie. Żeby przetrwać, trzeba więc było być twardym i trzymać się zaufanej grupy ludzi. I to Zełenskiemu zostało – on lubi pracować w zespole, jest lojalny wobec ludzi, z którymi pracuje, lubi trzymać się w grupie.

Jak duży wpływ na jego nieustępliwy charakter, na postawę: „Przegram, ale się nie poddam” miał jego dom rodzinny?

Zełenski pochodzi z inteligenckiego domu, jego ojciec Aleksander, matematyk z wykształcenia, jest profesorem na Uniwersytecie Ekonomicznym w Krzywym Rogu. Matka Rimma z wykształcenia inżynier, dziś na emeryturze, pracowała w swoim zawodzie. Oboje rodzice są pochodzenia żydowskiego; stawiali na wykształcenie. Tak więc kierowali synem, by go wszechstronnie wykształcić. Inna sprawa, że on był bardzo inteligentny; już od szkoły podstawowej był wyróżniającym się uczniem. Ale to, co przejął od rodziców to niezwykła skromność, wrażliwość na potrzeby innych i absolutna uczciwość, a jednocześnie ambicja. Właściwie od lat szkolnych stawiał sobie cele, do których konsekwentnie dążył. Kiedyś ojciec raz w życiu - uderzył Zełenskiego, za to, że zaniedbał matematykę w szkole na rzecz występów w szkolnym zespole kabaretowym. Ojciec później zawsze tego czynu żałował. Ale Wołodia wtedy się zawziął i nadrobił zaległości w nauce.

Piszesz o tym, co zrobił jego ojciec, kiedy Zełenski zdawał na studia. Ciekawa historia.

Zełenski zdawał na uczelnię, na której wykładał jego ojciec. Ojciec wyjechał więc na rok na kontrakt do Mongolii, aby go nie posądzono, że w tym czasie pomagał synowi dostać się na studia. To jest o tyle istotne, że na Ukrainie często na studia dostawano się dzięki protekcji, więc to był ważny sygnał – ojciec nie chciał, aby nawet cień podejrzenia padł, że mógłby stać za przyjęciem syna na studia.

Gdybyś miał wymienić momenty zwrotne w życiu przyszłego prezydenta Ukrainy, to które byłyby najważniejsze?

Na pewno był to ten moment, kiedy już na początku studiów Zełenski zaangażował się w działalność artystyczną, w kabarecie studenckim. Szybko zaproponowano mu przejście do ligi KWN, czyli popularnego programu rozrywkowego, którego finał odbywał się zawsze w Moskwie. Zwycięstwo w finale tego programu otwierało mu drzwi do wielkiej sławy.

To była trampolina do jego dalszych artystycznych sukcesów?

Owszem. Z zespołem kabaretowym „Zaporoże-Tranzyt-Krzywy Róg” wygrał turniej w Moskwie i stał się sławny. Mógł zostać w Moskwie i stać się jedną z głównych postaci show biznesu. Nie przyjął lukratywnej oferty złożonej przez szefa tego programu. Powiedział, że nie może zostawić przyjaciół, że to byłaby zdrada. Wrócił do Krzywego Rogu, do przyjaciół i tam klepali biedę, a ich grupa mogła się rozpaść. Dopiero po pewnym czasie udało im się wejść na rozrywkowy na Ukrainie. Założyli zespół Kwartał 95 – to nazwa dzielnicy, przy której mieszkał Zełenski; nawiasem mówiąc liczba 95 okaże się znacząca w jego życiu, bo uczył się w Gimnazjum nr 95 i w 1995 rozpoczął karierę w show biznesie. Po kilku latach Kwartał 95 stał się ogromnym przedsiębiorstwem rozrywkowym zatrudniającym kilkaset osób, a w porywach nawet kilka tysięcy współpracowników i zarabiającym miliony dolarów rocznie. To był kolejny moment zwrotny w jego karierze.

A moment, kiedy zaczął myśleć o polityce?

Wydaje mi się, że nastąpiło to przy okazji wydarzeń z 2014 roku – Euromajdan w Kijowie, następnie agresja Rosji, czyli bezprawna aneksja Krymu i zajęcie części republik, Donieckiej i Ługańskiej. To był wstrząs dla Ukraińców. Wydaje mi się, że to wtedy Zełenski, który dotychczas w swoim kabarecie mocno drwił z ukraińskiej klasy politycznej, jej słabości i skorumpowania, zrozumiał, że może sam zaangażować się w politykę, żeby próbować coś zmienić w swoim kraju.

W tamtym czasie powstał też słynny serial „Sługa narodu”, w którym Zełenski zagrał prezydenta. Czy myślisz, że wziął udział w tym serialu już z myślą o tym, że stanie w wyborach?

On sam, pytany o to, zawsze mówił, że serial „Sługa narodu”, którego pierwszy został wyemitowany w 2015 roku, nie był nakręcony z myślą o polityce. Ale wiele wskazuje na to, że już przy pracach nad serialem zakładano, że będzie to dla Zełenskiego odskocznia do polityki. Już od pierwszych odcinków widać jak na dłoni cały polityczny przekaz: co należałoby zmienić na Ukrainie, żeby ten kraj stał się prosperujący; żeby wykorzenić wszechobecną korupcję, sprawić, by ludzie nie uciekali za pracą za granicę, podnieść poziom życia obywateli, stworzyć perspektywy młodym. Te tematy od razu się pojawiły, a Zełenski, który grał prezydenta Hołoborodkę, w tym serialu sprawiał wrażenie stuprocentowego polityka. Niektóre jego serialowe wystąpienia były typowo politycznymi manifestami. Myślę, że od tamtej pory Zełenski myślał o polityce, tylko czekał, jaka będzie reakcja, jaki będzie odbiór serialu i od tego uzależniał swoją decyzję – czy iść w politykę, czy nie.

To też jest zaskakujące w jego karierze, że najpierw jako kabareciarz robi sobie ostre żarty z polityki i polityków, a potem sam zaczyna robić politykę.

Tak jest, na dodatek, tak się złożyło, że ostrze jego satyry skierowane było głównie do tych polityków, którzy później byli rywalami w kampanii prezydenckiej. Nawiasem mówiąc, kiedy został prezydentem zarzucano mu, że sam krytykował innych polityków, natomiast kiedy jego się krytykuje, to on się na tę krytykę oburzał. Natomiast ten okres jego kabaretowej działalności i krytyki klasy politycznej również, w pewnym sensie, był podbudową pod jego przyszły start i karierę polityczną. Pewnym paradoksem było to, że Zełenski i w swoim kabarecie, i później już w programie politycznym niezwykle ostro piętnował oligarchiczny system na Ukrainie – to, że istnieje grupa kilkunastu bogaczy, którzy wzbogacili się na majątku narodowym i z tego korzystają, jest ogromna rzesza ludzi żyjących biednie i jest grupa polityków, która bardzo silnie jest zblatowana z tymi oligarchami. Nie było rzadkością, że oligarchowie, w trakcie głosowań w parlamencie, obiecywali, ile tysięcy dolarów zapłacą za głosowanie po ich myśli. Zatem Załenski ostro przeciwko temu występował, a jednocześnie pracował w telewizji, która należała do oligarchy Ihora Kołomojskiego. Na Ukrainie wprost mówiono o tym, że Kołomojski w jakimś stopniu sfinansował kampanie prezydencką Zełenskiego. Ale sam Zełenski zawsze powtarzał, że jest niezależny, że z Kołomojskim łączą go czysto biznesowe relacje, że na Ukrainie wszystkie stacje telewizyjne są w rękach oligarchów, więc siłą rzeczy występując gdziekolwiek pojawiałby się w telewizji należącej do oligarchy.

A on sam – jak mówił – poszedł do telewizji Kołomojskiego tylko pod takim warunkiem, że będzie tam robił, co chce, bez cenzury.

Tak było. Żartował również z Kołomojskiego. Ten raz nawet nie wytrzymał i zadzwonił do niego z pretensjami. Zełenski odparł, że przecież chodzi o to, żeby było zabawnie, więc skoro ludzie się śmiali, to znaczy, że było dobrze. Nie pozwolił więc zdusić swojej wolności artystycznej. A kiedy Zełenski został prezydentem i Kołomojski w wywiadach przechwalał się, że będzie miał wpływ na politykę prezydenta Ukrainy, Zełenski dość szybko się od tego odciął. Wprawdzie na szefa swojego gabinetu wziął byłego prawnika Kołomyjskiego, Andrija Bohdana, ale po niespełna roku zwolnił go. W drugim roku swojej prezydentury doprowadził do uchwalenia ustawy antyoligarchicznej, która miała na celu ujarzmić te wszechwładzę oligarchów, ich wpływu na media i ich wpływu na politykę. Niektórzy uważają, że to było populistyczne działanie, że Zełenski chciał się przypodobać społeczeństwu. Tak czy inaczej, podjął pewne działania, by ten system oligarchiczny pohamować. A to nie jest na Ukrainie takie proste.

Pewnie niewielu o tym wie, a Ty o tym piszesz, że to Aleksander Kwaśniewski był tym, który niejako przepowiedział Zełenskiemu prezydenturę. Jak to było?

Na pewno Kwaśniewski był jednym z pierwszych polityków czy obserwatorów, którzy dostrzegali polityczny potencjał Zełenskiego. Kwaśniewski, już po zakończeniu swojej prezydentury często bywał na Ukrainie w ramach inicjatywy Yalta European Strategy, bywał tam na konferencjach wraz z innymi przywódcami europejskimi, premierami, byłym szefem NATO. Zbierali się tam jako ciało doradcze dla władz ukraińskich. Z tej przyczyny Kwaśniewski spotykał się z Zełenskim, zanim ten został prezydentem. Spotkali się też podczas występu kabaretu Zełenskiego. Na jednym z występów Kwartału 95 na scenę zaproszono Aleksandra Kwaśniewskiego i wówczas doszło do rozmowy Kwaśniewskiego z Zełenskim. Kwaśniewski powiedział: „Skoro ja wystąpiłem u ciebie w kabarecie, to może ty kiedyś zostaniesz prezydentem”. Słowa te później okazały się prorocze.

Naprawdę uważasz, że nawet żona Zełenskiego – Ołena – nie wiedziała, że w sylwestrową noc ogłosi on publicznie, że będzie kandydować na prezydenta?

Oczywiście mogła się tego spodziewać, ale myślę, że była zaskoczona tym, w którym momencie jej mąż to ogłosił.

Pytam o to, bo w swojej książce poświęcasz Ołenie cały rozdział. Czy to znaczy, że uznałeś, iż ona jest ważną postacią u boku Zelenskiego?

Myślę, że nie byłoby Zełenskiego takiego, jakim go znamy, gdyby nie jego żona Ołena. To niezwykle mądra osoba, która jest dla niego wsparciem od czasów studiów, kariery w show biznesie i później w polityce. On sam to wielokrotnie podkreślał. W czasie wojny mówił w wywiadach, jak bardzo mu jej brakuje, jak bardzo za nią tęskni i chciałby z nią porozmawiać. Kiedy podczas jednej z konferencji prasowych po wybuchu wojny zapytano go, z którym z dzwoniących do niego przywódców państw lubi rozmawiać najbardziej, odpowiedział: - Z moją żoną. Kiedy się obserwuje postać Ołeny, łatwo dostrzec, że to osoba niezwykle mądra, wrażliwa, rozważna, znająca swoją wartość, kobieta sukcesu. Oboje ustalili jednocześnie, że ich związek jest w pełni partnerski i razem się wspierają. Zresztą od początku, razem z Zełenskim była w grupie kabaretowej, jako jedna z głównych autorek scenariuszy. Zełenski często powtarzał, że we wszystkich najważniejszych decyzjach, trudnych życiowych sytuacjach, radzi się swojej żony. Chociaż nie zawsze słucha jej rady, bo przecież odradzała mu kandydowanie na prezydenta, nie chciała, żeby szedł do polityki, to liczy się z jej opinią. I ta jej opinia jest niezwykle istotna w jego działaniu. Nawet jeśli ostatecznie podejmie inną decyzję, to jej głos każe mu głęboko przemyśleć swoje zamiary i znaleźć takie argumenty, które przeważą.

Ciekawa jest historia ich poznania się.

Zełenski, kiedy poznał Ołenę, zakochał się w niej bez pamięci. Wdywali się już wcześniej, w szkole, na korytarzach, bo chodzili do tego samego gimnazjum w Krzywym Rogu, ale tak naprawdę poznali się dopiero w trakcie studiów. Na pewno niełatwo było Zełenskiemu zdobyć Ołenę…

… bo ona miała już chłopaka.

Tak, miała chłopaka, więc początkowo Zełenskiego przyjęła dość chłodno. To go chyba jeszcze bardziej motywowało do tego, żeby zdobyć jej serce. Rozmówił się więc z jej chłopakiem i robił wszystko, aby to jego wybrała. A że mieszkali niedaleko siebie, był częstym gościem pod jej blokiem. Wyczekiwał, chodził na spacery z jej psem, poświęcał jej dużo uwagi. Ale ślub wzięli późno, dopiero po 8 latach chodzenia ze sobą.

Wracając do zaskoczeń – czym Zełenski zaskoczył Putina? Co przecież się spotkali.

Spotkali się w Paryżu na tak zwanym szczycie czwórki normandzkiej w 2019 roku. To był pierwszy rok prezydentury Zełenskiego, który jeszcze w czasie kampanii wyborczej obiecał Ukraińcom, że doprowadzi do pokoju na wschodzie Ukrainy, że przestaną ginąć ludzie. To była ważna obietnica - od 2014 roku zginęło tam kilkanaście tysięcy osób. W pierwszych miesiącach swojej kadencji chciał te obietnicę spełnić. Dziś wiemy, że to było z jego strony naiwne życzenie, ponieważ Putin w ogóle nie miał zamiaru dogadywać się z Ukrainą. Wiemy też, że głównym celem Putina było podporządkowanie Ukrainy, albo wręcz jej likwidacja jako państwa. Zełenski nie mógł więc swego celu osiągnąć. Ale spotkał się w Paryżu na szczycie normandzkim; prócz Putina była kanclerz Merkel i prezydent Francji Macron. Rozmowy trwały bardzo długo, dłużej niż zapowiadano i dłużej niż się spodziewano, ale niestety, nie przyniosły żadnego rezultatu, poza tym, że uzgodniono wymianę jeńców wojennych. Ale z tego, co mówili świadkowie tych rozmów, Putin w osobie Zełenskiego spodziewał się miękkiego, niedoświadczonego polityka, a spotkał człowieka, który dobrze wie, czego chce i który nie ulega, nie da się łatwo ograć i nie będzie chodził na pasku Kremla. To było z pewnością zaskakujące dla Putina. Wtedy przekonał się, że nie będzie w stanie sterować Zełenskim. I wtedy Putin mógł podjąć decyzję o szykowaniu się do wojny.

Pisząc o Zełenskim przywołujesz przypadek Winstona Churchilla, legendarnego przywódcy, który po II wojnie światowej stracił swoje stanowisko. Czy Zełenski jest dobrym przywódcą jedynie na czas wojny?

Okaże się, jak wojna się skończy. Zełenski wygrał wybory mając 73 procent poparcia, ale przed samą wojną to poparcie spadło mu do poniżej 30 procent. Wciąż miał najwyższe poparcie wśród ukraińskich polityków, ale to już nie była miażdżąca przewaga. W czasie wojny Zełenski na nowo stał się wielkim liderem, jego poparcie według sondaży sięgnęło już ponad 90 procent. Można się jednak spodziewać, że po wojnie zrodzą się pytania o jej skutki. Nawet, jeśli zakończy się zwycięstwem Ukrainy, pojawią się pytania, czy można było lepiej się przygotować, uniknąć strat, ofiar. Na pewno te pytania będą Zełenskiemu stawiane, na pewno jego polityczni przeciwnicy będą to wyciągać na wierzch, więc myślę, że jego popularność spadnie. Ale jaka będzie jego przyszłość, to zależy od tego, w jaki sposób doprowadzi do zakończenia wojny.

Uważasz, że Zełenski już w tej chwili zmienił bieg historii?

Z pewnością. Tym, że został w Kijowie, w ogóle na Ukrainie, po wybuchu wojny - bo przecież Amerykanie proponowali mu bezpieczny wyjazd z kraju - tchnął ducha wiary w sens obrony, wzmocnił morale swojego narodu. Gdyby nie został na Ukrainie, jestem przekonany, że opór Ukraińców byłby słabszy. Jedna z jego współpracownic mówi mi w książce, że Ukraińcy poczuli wtedy, iż mają wreszcie swego atamana, za którego gotowi są oddać życie. Zatem ta wojna mogłaby potoczyć się zupełnie inaczej, gdyby Zełenski nie został na Ukrainie. Zresztą podstawowym celem Rosjan w pierwszych dniach wojny było zatrzymanie, zabicie czy w jakikolwiek sposób wyeliminowanie Zełenskiego. Tym, że został, że dzięki swoim talentom, umiejętnościom, charyzmie, potrafił stać się liderem dla swojego narodu, a jednocześnie liderem na skalę europejską i symboliczną postacią na skalę światową. Jeśli Ukraina wygra tę wojnę i Rosja zostanie osłabiona, to będzie można powiedzieć, że postawa Zełenskiego zaważyła też na historii Europy.

[polecany]22629781[/polecany]

Dlaczego zabrałeś się do pisania biografii Zełenskiego?

Jestem dziennikarzem i kiedy widać było, że rodzi się nowy bohater współczesnego świata, postać jak pojawia się w historii raz na dziesięciolecia, zrozumiałem, że istnieje potrzeba przybliżenia tej postaci czytelnikom. To jest sedno dziennikarstwa. Mnie samego niezmiernie ciekawiło, skąd się wziął ten człowiek, jak to się stało, że stał się takim charyzmatycznym liderem i bohaterem. Sądzę, że pokazując jego dzieciństwo, dom rodzinny, relacje z rówieśnikami, drogę kariery aktorskiej, a potem politycznej, udało mi się przedstawić i wyjaśnić fenomen Zełenskiego, że czytelnicy poznają tego człowieka z bliska.

Oglądałeś serial „Sługa narodu”. Uważasz, że Zełenski jest lepszym aktorem czy lepszym politykiem?

Reżyser „Sługi narodu” Aleksiej Kiriuszczenko opisując grę Zełenskiego w tym serialu powiedział, że podczas nagrywania jednej z charakterystycznych scen przemowy filmowego prezydenta w parlamencie zrozumiał, że to jest ktoś więcej niż aktor, że Zełenski przedstawia tam także własny przekaz. Oczywiście, Zełenski był świetnym aktorem. Ludzie, którzy go znają, ukraińscy dziennikarze mówią, że ten swój geniusz aktorski potrafił doskonale wykorzystywać jako polityk – na konferencjach, czy oficjalnych spotkaniach. Teraz wykorzystuje go również w swych słynnych przemowach kierowanych do parlamentów na świecie, do rządów, czy choćby uczestników festiwalu w Cannes. Zatem uważam, że aktorem jest genialnym. Polityków natomiast rozlicza się poprzez ich skuteczność. W czasie pokoju Ukraińcy mieli zastrzeżenia do jego rządów. W czasie wojny – jest niebywale skuteczny jako przywódca narodu. Teraz więc już jako polityk zdaje najsurowszy z możliwych egzaminów.

Anita Czupryn

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.