Drzwi zabite deskami, a mieszkać trzeba

Czytaj dalej
Piotr Jach

Drzwi zabite deskami, a mieszkać trzeba

Piotr Jach

Miasto chętnie chwali się planowaną rewitalizacją i mieszkaniami, do których przenosi lokatorów z przeznaczonych do tego kwartałów.

Urzędnicy na konferencjach opowiadają o szeroko zakrojonych remontach mieszkań komunalnych. Tymczasem nieliczni już mieszkańcy zakwalifikowanej do rozbiórki trzy lata temu kamienicy przy ul. Głowackiego 6 wciąż bezskutecznie czekają na lokale zastępcze.

Że budynek jest w rozsypce, widać już na pierwszy rzut oka. Zewnętrzne ściany od podwórza podpierają stemple. Na klatce schodowej - spękane ściany i odpadający tynk. W mieszkaniach panuje wilgoć, grzyb wciska się w każdy kąt. Grasuje robactwo. Zabite przez administrację deskami drzwi na balkon mieszkania na I piętrze (grozi oberwaniem) zyskały nawet pewną lokalną sławę.

- Ludzie fotografują to genialne rozwiąznie techniczne służące bezpieczeństwu lokatorki - drwi mieszkający na parterze Robert Kindlein.

Jego rodzina jest jedną z czterech ostatnich, które tu wciąż mieszkają. Kindleinom, podobnie zresztą jak mieszkającej nad nimi Edycie Michalak, miasto w ciągu trzech lat złożyło tylko po jednej propozycji lokalu zastępczego. Obie nie do przyjęcia, jak mówią zgodnie.

- To było zawilgocone i zagrzybione mieszkanie bez łazienki, niezamieszkane chyba od początku tego wieku - wspomina Agnieszka Kindlein. - Nie wiem, czy nawet po remoncie dałoby się tam żyć.

Na Głowackiego jednak też coraz trudniej. Budynek jest przeznaczony do rozbiórki, więc o żadnym remoncie nie ma mowy.

- Ja już postanowiłam nic tu nie naprawiać we własnym zakresie. Mam dość walki z grzybem i przeciekającym dachem. Wystarczy, że codziennie budząc się patrzę na zabite deskami drzwi na mój balkon - mówi Edyta Michalak.

- Z tego budynku w krótkim czasie, bo w przeciągu roku, wyprowadziliśmy dwie rodziny, a dwie kolejne czekają już tylko na zakończenie remontów przydzielonych im lokali. Cztery pozostałe będą mieć przedstawiane kolejne propozycje mieszkań - informuje biuro rzecznika prasowego Urzędu Miasta Łodzi.

Tylko kiedy to nastąpi? Pani Edyta odwiedza Wydział Budynków i Lokali mniej więcej co dwa miesiące. Za każdym razem słyszy: „Proszę czekać”.

- Najbardziej nas boli, że ludzie, którzy mieli zaległości czynszowe, już się stąd wyprowadzili, dostali lokale i to lepsze niż tutaj. My opłaty regulujemy na bieżąco, a mieszkania dla nas nie ma - utyskują Kindleinowie.

Urząd Miasta: „Osoby, które miały długi czynszowe zostały eksmitowane do lokali socjalnych o gorszym standardzie niż te, na które oczekuje rodzina państwa Kindlein i ich sąsiedzi. Dlatego też znalezienie atrakcyjnego dla nich lokalu może trwać dłużej.”

Piotr Jach

Dodaj pierwszy komentarz

Komentowanie artykułu dostępne jest tylko dla zalogowanych użytkowników, którzy mają do niego dostęp.
Zaloguj się

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2023 Polska Press Sp. z o.o.