Dom, spełnione marzenie męża i taty

Czytaj dalej
Fot. Monika Kowalczyk, Alicja Fałek
Monika Kowalczyk, Alicja Fałek

Dom, spełnione marzenie męża i taty

Monika Kowalczyk, Alicja Fałek

„Cicha noc, święta noc. Pokój niesie ludziom...”. Ale ta cisza nie przynosi Kindze ukojenia. W ciszy słychać brak Michała. Był dźwiękiem siekiery rąbiącej drewno, wiertarki, odgłosem pracy maszyn rolniczych, a bladym świtem skrzypiącej w rytm kroków podłogi, kiedy nastawiał wodę do gotowania. Wciąż brakuje jej tej jego codziennej obecności

Siedzi przy kuchennym oknie i wydmuchuje dym z papierosa. Jedyny luksus w jej życiu to chwila z papierosem i kawą, zaraz po porannym udoju i sprzątnięciu stajni. Nim w domu rozlegnie się tupot czterech par drobnych stóp. Córek, które trzeba wyprawić do szkoły. Dźwięki codziennego życia zagłuszają ciszę. Odpędzają myśli. Trzeba ogarnąć dom i gospodarstwo. Trzeba nakarmić zwierzęta, ugotować obiad. Trzeba żyć.

W sierpniu 2014 roku Michał Gruca zginął, gdy podczas gwałtownej burzy spędzał do stajni krowy z odleglej o kilka kilometrów od domu łąki.

Gdy długo nie wracał, a pioruny nie przestawały rozcinać nieba wśród grzmotów, Kinga podniosła alarm. Wezwała na pomoc sąsiadów. Pobiegła w deszczu szukać męża. Leżał twarzą na mokrej ziemi. Media napisały, że zabił go piorun. Nie żył, kiedy dojechała karetka.

Klaudia, bliźniaczki Monika i Weronika oraz Karolinka straciły kochanego tatusia. Kinga, męża i ojca swoich dzieci. Swojego mężczyznę.

Została sama z czterema córkami, pięcioma krowami, sześcioma hektarami ziemi, w stareńkiej chatce z izbą, kuchnią i urządzoną przez Michała łazienką.

Żyli bardzo skromnie, ciężko pracując, ale byli szczęśliwi. Wystarczy spojrzeć na zdjęcie, na którym zmęczony i spocony Michał przytula swoją ciężarną żonę. Są szczęśliwi, oczekują pierwszego dziecka. Klaudii. Na innym zdjęciu Michał tuli córeczkę przy choince. Bije od niego radość i spokój.

Smutna komunia

Na Pierwszą Komunię bliźniaczek zamówił stół. Sam wybrał deski. Solidny stół dla całej rodziny, na wszystkie uroczystości. Miał tyle marzeń związanych ze swoimi dziewczynkami. Chciał wyremontować chatę. Starą izbę i poddasze zagospodarować na pokoiki dla córek. Na kartkach z zeszytu długopisem rysował plany.

Dziewczynki nie odstępowały go na krok. Towarzyszyły mu przy oporządzaniu zwierząt domowych. Wychodziły z nim w pole. Biegały wokół, szczebiotały.

Uwielbiały ojca. On uwielbiał córki.

Z Michałem umarły jego plany i marzenia. Dziewczynki długo nie potrafiły zrozumieć, co się stało. Dlaczego tata do nich już nie wróci. Kinga wzięła na siebie cały ciężar utrzymania domu i poprowadzenia gospodarstwa. Pracuje za dwoje, czasem za troje. Jest matką i ojcem. Nie traci czasu na sentymenty. Trzeba żyć.

Dwa tygodnie po nieszczęśliwej śmierci Michała Grucy zapukałyśmy do domu Gruców. O ich tragedii opowiedziała nam nauczycielka ze szkoły w Bereście, którą spotkałyśmy u przyjaciół na odpuście w Brunarach. Dlatego odważyłyśmy się zapukać do domu Gruców.

Takie chatki ogląda się w skansenie. Ale to nie skansen. To, co uderzyło nas za drzwiami domku, to bieda i smutek. Uznałyśmy, że za wszelką cenę trzeba pomóc osieroconej rodzinie.

Wybudujmy im dom!

Nasza redakcja zwróciła się do Fundacji Renovo prowadzonej przez Łukasza Koczenasza z Nowego Sącza, która remontuje mieszkania potrzebującym. Poprosiliśmy o remont chatki. Okazało się, że to niemożliwe, bo stuletnia połemkowska chyża nie ma fundamentów, ściany nie wytrzymają obciążenia.

Łukasz Koczenasz nigdy wcześniej nie budował domu podopiecznym fundacji. Były kuchnie, łazienki, pokoje. Nigdy cały dom. Renovo nie dysponuje takim budżetem. Zdecydował jednak, że zbuduje dom dla wdowy i czterech sierot. Obiecaliśmy pomóc w znalezieniu sponsorów. Burmistrz Krynicy zapewnił wsparcie. Urzędnicy ułatwiali pracę Fundacji na każdym etapie budowy.

Po dwóch latach od naszej pierwszej wizyty u Gruców w Bereście stanął niedawno nowy dom. Burmistrz Krynicy Dariusz Reśko i Łukasz Koczenasz z Fundacji Renovo przekazali pani Kindze klucze.

Każda z dziewczynek ma swój pokój. Mama ma własną sypialnię. Jest salon i osobna kuchnia. Trochę niewygodnie urządzona. Żadna gospodyni nie ustawiłaby mebli w ten sposób. Ale będzie czas na poprawki. Fundacja spieszyła się z wykończeniem domu na Mikołaja, bo na ten termin zaproszono media. Usterki naprawią przed świętami. Boże Narodzenie Grucowie mogą spędzić już w nowym domu.

Córeczki cieszą się z nowego domu, gdzie jest ciepło i bezpiecznie
Monika Kowalczyk, Alicja Fałek Kinga jeszcze z mężem, kiedy była w ciąży

Michał się uśmiecha

Miała 29 lat, kiedy rodzina wyswatała ją z chłopcem z sąsiedztwa. Pracowała w pensjonacie w Krynicy. Lubiła swoją pracę i życie. Nie szukała męża. Pewnego lipcowego dnia, na zaaranżowanym przez kuzynostwo ognisku, poznała Michała. Rok później, również w lipcu, był ślub. Zamieszkała w jego gospodarstwie, choć nigdy nie chciała pracować na roli. Wolała pracę w mieście i swój ogródek. Ale dla Michała zmieniła plany i całe swoje życie.

Wkrótce zostali rodzicami. Najpierw urodziła się Klaudia, potem bliźniaczki Monika i Weronika. Najmłodsza córeczka to Karolina. Dziś dziesięcioletnia.

Po dwóch latach znajomości z Kingą Grucą dobrze poznałyśmy jej dzieci i ją samą. Ale nie pokazała nam zdjęć swojego męża. - Są głęboko zakopane w szafie - mówiła. - Może po przeprowadzce je znajdę - odpowiadała. Pewnego dnia dziewczynki przyniosły nam album. Pokazały zdjęcia taty. Zawsze rozszczebiotane, teraz tylko patrzyły, jak przekładamy kartki. Kinga ani razu nie spojrzała na fotografie.

- Michał sprawia wrażenie opiekuńczego i miłego człowieka - mówimy. - Taki właśnie był - cicho mówi Kinga.

Wstaje od stołu, żeby podłożyć drewna pod kuchnię. - Dziewczynki gotujcie obiad, straciłyśmy pół dnia, a jest tyle do zrobienia.

Puste miejsce przy stole

Idziemy obejrzeć ich nowy dom. Świeżo pomalowane ściany. Meble. 40-letnia Kinga w podarowanym domu nie czuje się jeszcze u siebie. Jest bardzo wdzięczna wszystkim ludziom, którzy podarowali choćby złotówkę, by pomóc jej i jej córeczkom. Żeby spełnić marzenie jej męża o zapewnieniu godnych warunków bliskim. Pokazuje nam pokoje: czerwono-niebieski jest bliźniaczek. Różowy - Klaudii. Zielony - Karolinki.

Najważniejsze - z chatki trzeba przenieść stół. Dom jest tam, gdzie stół - tak mówił Michał. Ten stół to najcenniejsza pamiątka po nim. Duży, pomieści całą rodzinę. I dodatkowy talerz. I puste krzesło, które w wigilijny wieczór wypełnią wspomnienia.
Współpraca: Alicja Fałek

Monika Kowalczyk, Alicja Fałek

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.