Dlaczego Lewica jest przeciw zakupowi samolotów F-35?

Czytaj dalej
Fot. Fot.Szymczak Krzysztof/Polska Press
Stanisław Sowa

Dlaczego Lewica jest przeciw zakupowi samolotów F-35?

Stanisław Sowa

Lewica będzie przeciw zamierzanemu zakupowi samolotów F-35, najnowocześniejszych samolotów bojowych na świecie, chociaż szef SLD Włodzimierz Czarzasty przyznaje, że... się na tym nie zna.

Kampania wyborcza polega między innymi na tym, żeby odróżnić się od rywali. Ale też na tym, żeby odróżnić się mądrze. Ta sztuka nie udała się Włodzimierzowi Czarzastemu, szefowi SLD, który podczas konferencji w Łodzi zapowiedział, że Lewica będzie przeciw zamierzanemu zakupowi samolotów F-35, najnowocześniejszych samolotów bojowych na świecie. Najbardziej intrygująca jest jednak logika Czarzastego: - Te samoloty są maszynami szturmowymi i Lewica ani Zandberg, ani Biedroń, ani Czarzasty nie zamierza atakować któregokolwiek z sąsiadów.

Można śmiało założyć, że Kaczyński, Schetyna czy Kosiniak-Kamysz też nie zamierzają napadać na żaden ościenny kraj, ale nie kwestionują potrzeby zakupu samolotów.

Owszem, samoloty F-35 są bardzo drogie. W amerykańskiej ofercie wyjściowej cena za 32 samoloty to 6,5 mld dolarów. Jest nadzieja, że tę kwotę można zbić o jakieś 2 mld dolarów, tak jak zrobiła to Belgia przy podobnej liczbie samolotów, ale i tak kwota jest potężna. Tym bardziej że drugie tyle trzeba doliczyć na rozbudowę infrastruktury lotniskowej oraz systemów łączności i rozpoznania, aby w pełni wykorzystać możliwości samolotu.

Pacyfista Czarzasty wolałby zbudować za te pieniądze przedszkola i żłobki. Trudno powiedzieć, ile w tym świadomego populizmu, a ile naiwności. Czy tam, pod Kaliningradem, też mają takie dylematy?

Przy dzisiejszych sondażach trudno wyobrazić sobie rządy Lewicy, ale groźne jest samo zjawisko budowania obietnic wyborczych na ignorancji i to w sprawie fundamentalnej - bezpieczeństwa narodowego. Tu akurat powinna być zgoda różnych sił politycznych.

Z zakupem samolotów F-35 wiążą się dwie rzeczy. Po pierwsze szybciej niż przewidywano trzeba zastąpić około 30 poradzieckich myśliwców MiG-29. Seria wypadków i awarii spowodowała, że samoloty są uziemione i na całe polskie niebo na dobrą sprawę zostało tylko 48 F-16. Nie bardzo wiadomo, kiedy MiG-i zaczną znowu latać, ale wiadomo, że to już ich łabędzi śpiew. Druga rzecz to skokowe unowocześnienie polskich Sił Zbrojnych. F-35 to samolot-wyzwanie. Aby go w pełni wykorzystać, trzeba unowocześnić całą armię. Żaden inny projekt nie wymusi tak kompleksowych działań.

Jest jeszcze kwestia, na ile poważnie swoje deklaracje traktuje partia rządząca. Szef MON Mariusz Błaszczak zrobił to, co zapowiedział, czyli wystąpił do USA o zakup F-35. I dostał wstępną odpowiedź. Ale czy wysyp kolejnych obietnic finansowych nie sprawi, że - w razie wygrania przez PiS wyborów - projekt zakupu F-35 nie zostanie rozłożony na raty czy znacznie ograniczony? Zwykle bywa u nas tak, że pierwszą ofiarą niedoborów finansowych w budżecie państwa pada sprzęt dla wojska. Skutek jest taki, że po 30 latach od odzyskania suwerenności większość czołgów to nadal poradzieckie T-72, piechotę wciąż wożą jeszcze starsze bojowe wozy piechoty BWP-1. Do tego jeszcze trzeba doliczyć stare poradzieckie śmigłowce, bo PiS doprowadził do zerwania kontraktu na zakup i produkcję w Łodzi 50 śmigłowców wielozadaniowych.

Stanisław Sowa

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.