Dlaczego "kanar" jest gorszy od kanarka, czyli dlaczego niewiele osób chce kontrolować bilety, choć proponują im nawet 3,5 tysiąca złotych

Czytaj dalej
Fot. Fot. Tomasz Holod / Polskapresse
Jacek Pająk

Dlaczego "kanar" jest gorszy od kanarka, czyli dlaczego niewiele osób chce kontrolować bilety, choć proponują im nawet 3,5 tysiąca złotych

Jacek Pająk

Za chwilę może zabraknąć tych, którzy będa kontrolowali pasażerów w łódzkich tramwajach i autobusach.

Jaki zawód jest najtrudniejszy? Wielu powie pewnie, że „mój”. A ten inny, że „jego”.

Nie ma obiektywnego rankingu nielubianych profesji, ale ta kojarzy się wyjątkowo negatywnie, szczególnie dla pasażerów komunikacji zbiorowej.

O ile „kanarek” wzbudza pozytywne emocje, o tyle już „kanar” podnosi niektórym ciśnienie do granic wytrzymałości. Chodzi oczywiście o kontrolerów biletów. Miejskie Przedsiębiorstwo Komunikacyjne w Łodzi oferuje im nawet trzy i pół tysiąca na rękę, a mimo to usilnie szuka chętnych.

Wprawdzie na umowę-zlecenie, ale kolejki chętnych do tej pracy się nie ustawiają. Dlaczego? Pieniądze przecież nie są takie złe, ale... W tym „ale” tkwi problem. Bo może dla „kanarów” jesteśmy nieuprzejmi, a czasem oni.

A może my ściemniamy, że mieliśmy „gdzieś tam” bilet lub migawkę, a oni, że tego nie zauważyli. A może wina leży po obu stronach?

Jacek Pająk

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.