Derby dla faworytów. Ponadto trzy zwycięstwa i przegrana

Czytaj dalej
Fot. Edward Gurban
Jakub Lesiński

Derby dla faworytów. Ponadto trzy zwycięstwa i przegrana

Jakub Lesiński

Za nami kolejne starcia z udziałem panów. W lubuskich derbach w Nowej Soli nie było niespodzianki. W pozostałych czterech meczach nasi trzy razy triumfowali.

Astra Nowa Sól - A. Z. Iwaniccy Gubin-Krosno Odrz. 3:0 (25:15, 25:19, 25:22).
Astra: Witkiewicz, Klucznik, Grześkowiak, Bitner, Skibicki, Goltz, Pabisiak (libero) oraz Lis, Gajowczyk, A. Zakrzewski
A. Z. Iwaniccy: Drela, Strzałkowski, Chojnacki, Buła, Kozik, Modzelewski, W. Zalewski (libero) oraz K. Zalewski, F. Siegel

Wysoki wynik w meczu faworyzowanej Astry i ostatniej w tabeli drużyny mógłby sugerować łatwą przeprawę niedawnego lidera. Jednak goście postawili się miejscowym i w drugim oraz trzecim secie prowadzili równorzędną grę. W pierwszym secie ambitna gra gości trwała jedynie do stanu 11:9. Później zdecydowane ataki i skuteczny blok miejscowych, spowodowały odjazd na stan 21:12. Goście próbowali jeszcze walczyć, ale udane akcje Łukasza Klucznika dały wygraną seta Astrze 25:15. W drugiej partii goście niespodziewanie stawili opór od samego początku (5:5), lecz gdy na zagrywkę wszedł Wojciech Lis, udanie kontratakowali Alan Goltz i Paweł Gajowczyk, Astra wyszła na prowadzenie. Goście próbowali odgryzać się, udanie atakował kapitan gości, Dawid Buła i znów był remis 12:12. Wtedy Astra przyspieszyła, zdobywając kolejno trzy punkty. Po złych zagrywkach Koliberków, goście doszli na jeden punkt. Po dłuższej i przegranej wymianie oraz ataku Sebastiana Strzałkowskiego w aut, Astra odskoczyła na 20:16. Seta zakończyły udana zagrywka Klucznika i atak Lisa z lewego skrzydła (25:19).

Trzecia partia zaczęła się podobnie jak drugi. Znowu gubinianie próbowali walczyć. Dobre ataki Buły i Krzysztofa Zalewskiego dawały kontakt punktowy gościom. Później dobrze serwował młodziutki Strzałkowski i dopiero udany plasowany atak Wojciecha Lisa w wolne pole przerwał dobrą passę gości. Po udanym ataku i kiwce Buły było tylko 10:9. Astra grała dobrze blokiem, ale też dwa skuteczne ataki zaliczył Strzałkowski. Świetnie dwa razy uderzył Paweł Gajowczyk, po czym zaserwował w siatkę. Takie błędy często zdarzały się w meczu i jednym, i drugim. Gubiniane walczyli ambitnie do stanu 22:21. Wtedy sprawy w swoje ręce wziął kapitan miejscowych Lis, który najpierw popisał się udanymi atakami nie do obrony ze skrzydła oraz ze środka pola.

AZS UZ Zielona Góra - SPS Chrobry Głogów 3:0 (25:20, 25:21, 25:17).
AZS UZ: Kupisz, Ryba, Kępski, Jasnos, Kaczurowski, Ruciński, Zasowski (libero) oraz Januszewski, Biczyk, Drupka, Wiśniewski, Baumgarten, Nowakowski (libero).

Zielonogórzanie odprawili z kwitkiem kolejnego rywala. Tym razem na drodze rozpędzonych akademików stanęli przyjezdni z Głogowa i im także nie udało się przerwać imponującej passy ekipy trenera Tomasza Palucha. Chrobry wybrał się na ten mecz już bez Krzysztofa Wójcika, który kilka dni temu został zwolniony z funkcji szkoleniowca. W Zielonej Górze głogowian poprowadził duet Dominik Walenciej-Artur Pawluś.

- Zagraliśmy bardzo dobrze w ataku. Wykazał się cały zespół, bo rotowaliśmy składem i daliśmy szansę całej kadrze. Widać było radość na boisku, po całym tygodniu ciężkiej pracy - komentował drugi trener akademików, Zbigniew Zarzeczny. - Chrobry ma swoje problemy, nastąpiła w sztabie szkoleniowym. Właściwie to rywal niczym nas nie zaskoczył - dodał.
Sobotnia wygrana, kolejna bez straty seta była już ósmą z rzędu. Kolejny zastrzyk punktów pozwala coraz bardziej zadomowić się AZS-owi w czwórce, o której była mowa przed sezonem. - Czekamy na bardzo ważny mecz z Gwardią Wrocław. Jeżeli zwyciężymy to praktycznie będziemy już w gronie najlepszych zespołów. To nasze marzenie - przekonywał Zarzeczny.


Olavia Oława - Sobieski Żagań 1:3 (21:25, 25:20, 18:25, 15:25).

Sobieski: Judycki, Radomski, Bartnik, Kacprzak, Milczarek, Śląski, Gregorowicz (libero) oraz Smętek, Matusewicz, Bareła, Wróblewski

Po dwóch prawdziwych klęskach Sobieski w końcu się przełamał. Choć mogłoby się wydawać, że Olavia nie jest przesadnie wymagającym rywalem, w starciach u siebie nasz przeciwnik w pokonanym polu zostawił m.in. Astrę Nowa Sól oraz Bielawiankę Bielawa.

W pierwszym secie udało się naszym wygrać, jednak kontuzji doznał Jakub Radomski. Tym niemniej w drugiej odsłonie nominalny pierwszy rozgrywający wrócił na boisko. Ostatecznie jednak po kilku akcjach Radomski padł na parkiet. Najprawdopodobniej zerwał więzadła krzyżowe. Co gorsze, jego zespół poległ w końcówce. Na nasze szczęście w trzecim i czwartym secie drużyna z Żagania nie miała sobie równych ipewnie zwyciężyła. Dzięki temu żaganianie ciągle mają bardzo realne szanse na awans do play off.

Olimpia Sulęcin - Gwardia Wrocław 3:0 (25:17, 25:21, 25:21).
Olimpia: Sławiak, Gajowczyk K., Greś, Romańczuk, Janas, Troska, Dzierżyński (libero) oraz Sas (libero), Stefanowicz, Jurant.
W trzecim tegorocznym meczu sulęcinianie odnieśli trzecie zwycięstwo. Co więcej, w sobotę po raz drugi w tym sezonie pokonali wrocławian 3:0.

Czyżby Olimpia miała patent na Gwardię? - Można tak powiedzieć, niemniej jednak to były kolejne bardzo dobre zawody w naszym wykonaniu. Mieliśmy nad nimi pełną kontrolę. Jedynie do połowy drugiej partii trwała zażarta walka - przyznał trener gospodarzy Łukasz Chajec. Tym samym miejscowi nadal mogą zająć bezpieczne ósme miejsce w tabeli.

Bielawianka Bielawa - Orzeł Międzyrzecz 3:0 (26:24, 25:17, 25:18).
Orzeł: Misterski, Baran, Haładus, Szulikowski, Tobys, Olejniczak, Wanat (libero) oraz Walczak, Sławiński, Strajch.

Sobotnie spotkanie lidera z wiceliderem drugoligowych rozgrywek nie przyniosło spodziewanych emocji. Zgodnie z oczekiwaniami zacięty był jedynie pierwszy set.

W nim międzyrzeczanie najpierw prowadzili 12:6, po bloku Miłosza Olejniczaka, następnie 16:11, po ataku Mariusza Szulikowskiego, wreszcie 24:21 po asie Pawła Walczaka. A mimo to gospodarze wygrali. Po zepsutej tym razem zagrywce Walczaka miejscowi obronili dwie piłki setowe, doprowadzili do wyrównania, a przystanie 25:24 dla bielawian Szulikowski nie trafił w plac gry.
- Już po meczu zawodnicy Bielawianki przyznali się, że piłka wyszła po bloku, ale jakie ma to teraz znaczenie? Trzeba uderzyć ją tak, żeby nie było żadnych wątpliwości - mówił trener międzyrzeczan Marcin Karbowiak, dodając, że nie rozumie, dlaczego jego podopieczni w ciągu jednej partii kilka razy roztrwonili wyraźną przewagę.

Dwie kolejne odsłony to już zdecydowana dominacja Bielawianki Baster. - Byliśmy podłamani. Przestaliśmy wierzyć, że możemy coś ugrać na tym ciężkim terenie. Jak nie pozbędziemy się tego czegoś, co nam przeszkadza, to nie będzie nas w pierwszej czwórce. O nią, oprócz Bielawy, rywalizuje Zielona Góra, Nowa Sól i Żagań. Kto odniesie zwycięstwo nie tylko przed własną publicznością, ale również na wyjeździe, ten zagra w play off - przewidywał szkoleniowiec.

Jakub Lesiński

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.